sobota, 22 marca 2014

Rajd rowerowy

Dzisiaj w Rucianem Nidzie odbył się wiosenny Rajd Rowerowy, organizowany już cyklicznie przez grupę zapaleńców, którzy organizują tez spływy Nidką zimą, a także wypady na biegówkach. Zawsze mnie cieszą takie akcje,  bo to znak, że komuś coś się chce robić i to tam najpewniej można spotkać fajnych,  pozytywnie zakręconych ludzi. Jak np Pan Boguslaw Oleinski, który np w zeszłym roku pokonał 304 km w 16 godzin. Podczas rajdu znalazł chętnego na wyprawę rowerową do Gdańska, jak ich znam to pewnie nie zajmie im to więcej niż dobę;-) Szacunek tym większy, że mówimy tu o ... pradziadku, po którym zresztą wieku nie widać.

Trasa rajdu  nie była forsowna, bo liczyła jedynie 15 km i wiodła  z Rucianego-Nidy przez Wólkę do Wigryn a potem przez Guziankę do Rucianego. Pogoda była wymarzona na rowery, więc nie dziwne, że zebrało się aż 40 miłośników dwóch kół. Świat widziany z tej perspektywy jest zupełnie inny, ileż razy jechałam tamtędy samochodem i przemknęłam nie widząc ani domów, ani ogródków ani innych szczegółów, które z dwóch kol były jakby odkrywaniem na nowo moich okolic. W niektórych z nich - jak Wólka nie byłam ze 20 lat. Wiele się tam zmieniło i mam wrażenie, że ogólnie na lepsze, choć czasem żal widzieć tak piękne budynki jak np stara szkoła czy młyn w Wygranych, które od wielu lat stoją puste i niszczeją.Właśnie w Wigrynach mieliśmy postój nad zatoką jeziora Bełdany, zresztą też w miejscu, które darze wielką  nostalgią, bo tam w dzieciństwie jeździłam z rodzicami i rodzeństwem popływać  i na pikniki... W sumie nie byłam tam od tego czasu aż do dzisiaj... Nad jeziorem było przygotowane ognisko z kiełbaskami, a wcześniej jeszcze odbyła się krótka sesja jogi, bo i jogini się znaleźli w grupie pozytywnie zakręconych. Nabrałam wielkiej ochoty na warsztaty jogi, które są organizowane regularnie w Mrągowie a czasem i w Rucianem Nidzie.

Dla mnie jednak największą atrakcją tego rajdu jak i całego dnia było spotkanie z bardzo szczególną osobą: Katarzyną Enerlich. Od jakiegoś czasu zaczytuję się w jej książkach i żałuję tylko, że tak późno ją dla siebie odkryłam choć pisze już od wielu lat o naszych Mazurach, a głównie o Mrągowie i okolicy. Odkąd przeczytałam "Prowincję Pełną Marzen" otworzyły mi się oczy i na moje stare Mrągowo jak i wszystkie inne miejsca z jej książek spojrzałam zupełnie inaczej.  Mrągowo zawsze mijałam w pospiechu niewiele się zastanawiając nad jego historią czy architekturą. Teraz odkrywam je na nowo dzięki właśnie Katarzynie Enerlich, która we wspaniale prosty i ciepły sposób pisze o ludziach, których tu i teraz mogę spotkać jak i tych którzy byli tu w czasach pruskich. Katarzynę Enerlich odnalazłam na FB, potem odkryłam jej blog i w końcu napisałam maila uważając - jak się później zresztą okazało slusznie, ze to musi być bratnia dusza. Dostałam szybko odpowiedz i zaczęłam planować spotkanie, które zrealizowało się dużo szybciej niż myślałam, bo  właśnie na dzisiejszym rajdzie.

Po prostu piękny dzień!

 








4 komentarze:

  1. Fajny pomysł! Cieszę się, że rajd się udał a pogoda dopisała. My (jak już wiecie) również uwielbiamy zwiedzać Mazury na rowerach. Myślę, że w kwietniu część też weźmie rowery, więc muszę im powiedzieć o tej trasie. Ja już niestety tylko stacjonarnie i pieszo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo! Stacjonarnie i pieszo tez może być fajnie! Nawet nie wiedziałam, ze jest tylu zapaleńców rowerowych

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale miło!! Co ja tu odkryłam... Rety! Kasia! Całusków tysiąc!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam na moim blogu Katarzyno i mam nadzieje na kontakt nie tylko wirtualny;-) Pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń