czwartek, 13 listopada 2014

Christmas Hampers

Wiem - wiem, do Bożego Narodzenia mamy sporo czasu ALE jeśli NIE CHCEMY stresu grudniowego pod tytułem PREZENTY warto już teraz sobie siąść z kartką i długopisem i wypisać co komu byśmy chcieli podarować i już zakupić, opakować a potem ju tylko się cieszyć Świętami. Moj pomysł na prezent wymaga więcej czasu i tym bardziej należny zacząć przygotowania. To jest tzw hampers czyli kosz/pudło/słoik z prezentami ale UWAGA: własnego wyrobu. To mogą być ciasteczka, suszone owoce, własnego wyrobu wianek, pierniki przygotowane z dziećmi, czatneje, nalewka, pesto, paluchy parmezanowe, gwiazdki czekoladowe, słoik z masa do wyrobu ciasteczek, suszone zioła, mydło własnego wyrobu czy nawet krem, sol ziołowa, oliwa z ziołami, sol albo peeling do kąpieli  i tak można bez końca wyliczać. Co kto lubi robić i w czym jest dobry, u jednego będzie to własnoręcznie udziergany ocieplacz na kubek u innego własnoręcznie wycięta deska do serwowania potraw czy świeżo uprażona granola...- trzeba tez wiedzieć czym się sprawi przyjemność obdarowywanemu ale myślę, że KAZDY doceni prace włożoną w wykonanie prezentu, pomysł i zaangażowanie a przy pięknym przystrojeniu kosza nie ma opcji zawodu.
Moje prezenty dopiero się robią i nie chce przedwcześnie zdradzać co wybrałam z powyższej listy ale na pewno sie pochwale w odpowiedniej chwili.

Tymczasem - do roboty! pa!




Wszystkie zdjecia pochodzą z internetu.

niedziela, 9 listopada 2014

Bagna, mgly i horrory!


Bagna, trzęsawiska i mgła - klimat jak z Psa Baskerville'ów Artura Conana Doyle, a to tylko nasze Mazury, choć na spacerze przez bagniska też towarzyszyła nam mało horror-owa Lola. Bardzo lubimy takie zamglone pejzaże i czasem po prostu idziemy w siną dal bez mapy, celu i planu. Ot tak - aby nacieszyć się ciszą, choć z dziećmi jest to awykonalne, pochłaniać zapachy lasu i parujących łąk. I dokonać małych odkryć: np małego bajorka w środku lasu, na które ktoś przywiózł sobie łódkę i łapie ryby. Albo wycięte trzciny poukladne w stosy, ciekawe po co? Nasze małe proste radości, których na nic byśmy już nie zamienili. I znowu sobie przypomnieliśmy o Anglii i tamtejszych spacerach, które są obowiązkowym punktem programu każdego rodzinno-przyjacielskiego spotkania w długie weekendy. Po paru milach w obowiązkowych kaloszach z kijem i sfora psów Anglicy kończą swój spacer ciepłym posiłkiem w małym wiejskim gastro-pubie, których są nawet ''pośrodku niczego'' . My swój spacer zakończyliśmy w Krutyni, przy naszym kominku z gorącą szarlotką i tez jest dobrze:-)) 

Have a nice weekend!