niedziela, 10 lipca 2011
sobota, 9 lipca 2011
Co za tydzień!
Dziś skoro świt przyjechały deski podłogowe - dąb bielony rustic. Ach te deski! Wiele dumaliśmy nad nimi, bo też wiele zależało od nich. Albo estetyka Szuwarów ucierpiałaby albo finanse, wybraliśmy to drugie tworząc sobie dziurę budżetową na miarę rządu Tuska;-) Mamy nadzieje, że warto było.
piątek, 8 lipca 2011
lato-lato, lato czeka, razem z latem - czeka rzeka....
Wizytacja u Pana Janka wypadła satysfakcjonującą, prace nabrały tempa a na zdjęciach prezentuje się stół-kufer do apartamentów. Po jego bokach będą jeszcze zainstalowane ładne zawiasy.
No i wreszcie zrobiło się ciepło! Na niedzielę planujemy rodzinny piknik nad rzeką. Mieszkać nad Krutynią i jeszcze ani razu w tym roku się w niej nie wykąpać to prawie grzech;-) Atrakcje zapewnia w ten weekend Gałkowo ze swymi zawodami i imprezami im towarzyszącymi jak i Pieckiniada, ale my nie bardzo lubimy tłumu to pewnie wybierzemy opcje rzeczną.
Jeśli chodzi o postępy w pracach: legary są położone na gorze, łazienki pomalowane, teren w miarę ogarnięty, tylko Iga sieje spustoszenie w nowo posianej trawie.... Taka jest natura psa rasy beagle i co tu zrobić???
Pierwsi goście zainstalowali się na gorze i wydają się być bardzo zadowoleni:-) a my z kolei bardzo lubimy zadowolonych gości!
A pamiętacie tę piosenkę?
Lato , lato , lato czeka ,
Razem z latem czeka rzeka
Razem z rzeką czeka las
A tam ciągle nie ma nas .
Lato , lato , nie płacz czasem ,
czekaj z rzeką , czekaj z lasem
W lesie schowaj dla nas chłodny cień
Przyjedziemy lada dzień.
Ta piosenka pasuje tu do nas, więc czekamy na Was- miłych gości z naszą piękną rzeką i lasem!!!
czwartek, 7 lipca 2011
dzien za dniem
Jutro do Gałkowa i jego okolic zawitają miłośnicy koni i skoków, wiemy ze będą tłumy wiec postanowiliśmy wykorzystać to i szybciutko powstał pomysł tablicy ogłaszającej:
Zapraszamy gości do oglądania Szuwarów, pokazujemy co już zrobiliśmy, opowiadamy o planach. Spodziewamy się dużego ruchu w nadchodzący weekend wiec planuje upiec ciasto i wyjść dosłownie do ludzi przy drodze. Gordon Ramsay w jego Kitchen Nightmares (odpowiednik Magdy Gessler i jej kuchennych rewolucji ) w ten właśnie prosty sposób przekonywał do przyjścia w nowe miejsca. Przekonamy się czy i jak to działa w Polsce.
Oto moje kwiatki, jeszcze są to znaczy jeszcze bo pewnie Iga i Kuba długo im pożyć nie dadzą, bardzo skutecznie niszczą wszystko co rośnie.... Zboże wczoraj jeszcze sfotografowane dziś zostało już doszczętnie stratowane przez w.w osobniki...
A wiec do jutra!
Zapraszamy gości do oglądania Szuwarów, pokazujemy co już zrobiliśmy, opowiadamy o planach. Spodziewamy się dużego ruchu w nadchodzący weekend wiec planuje upiec ciasto i wyjść dosłownie do ludzi przy drodze. Gordon Ramsay w jego Kitchen Nightmares (odpowiednik Magdy Gessler i jej kuchennych rewolucji ) w ten właśnie prosty sposób przekonywał do przyjścia w nowe miejsca. Przekonamy się czy i jak to działa w Polsce.
Oto moje kwiatki, jeszcze są to znaczy jeszcze bo pewnie Iga i Kuba długo im pożyć nie dadzą, bardzo skutecznie niszczą wszystko co rośnie.... Zboże wczoraj jeszcze sfotografowane dziś zostało już doszczętnie stratowane przez w.w osobniki...
A wiec do jutra!
środa, 6 lipca 2011
podlogi to brzmi dumnie;-)
Tak wygląda kładzenie legarów. Ekscytujące prawda? Poważnie - to jest ekscytujący dla nas moment bo od położenia desek już tylko krok do umeblowania pokoi, słowem widać koniec!
Ekipa kafelkarska już wykańcza łazienki kładąc tynk strukturalny co wygląda w zbliżeniu tak:
a z oddali tak:
A Maciek nadal walczy z malowaniem, to prawdziwa droga przez mękę.... Najpierw z koloru, który miał być szarym wyszedł fioletowy, potem po dokupieniu farb mieszanych maszynowo okazało się, że każde wiadro z farbą ma inny odcień szarości... i nie wiadomo jak wykonać drugie malowanie ścian... Maciek powoli na widok pędzla i wałka do malowania ma ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie...
Ja zresztą tez, ale z innego powodu. Staram się zapełnić dom gośćmi, którzy przyjeżdżają na wielką coroczną imprezę w Galkowie - bicie rekordu Polski i świata w Skoku na Wysokość o Puchar SHARP. Goście najpierw proszą - wręcz błagają o pokoje ( bo z powodu zawodów brakuje wolnych miejsc w promieniu 20 km) po czym bez uprzedzenia rezygnują z nich... potem są kolejne telefony, kolejne rezerwacje i znowu nie wiadomo na czym stoimy... Jak mówi koleżanka: dopóki nie ma walizek w pokojach nie można wierzyć że goście są ... Hm, jeśli tak to nie pozostaje mi nic innego jak pobierać od każdego bez wyjątku zaliczkę. Bolesna nauczka, ale chyba dobrze, że ją przeszłam na samym początku.
Z powodu obfitych deszczów, które nas ostatnio nawiedzały wszystko co zielone poszybowało w gorę, i to jak! Zielsko niestety też, taczkami wywozimy je ale np moje zboże wybujało ślicznie:
Ekipa kafelkarska już wykańcza łazienki kładąc tynk strukturalny co wygląda w zbliżeniu tak:
a z oddali tak:
A Maciek nadal walczy z malowaniem, to prawdziwa droga przez mękę.... Najpierw z koloru, który miał być szarym wyszedł fioletowy, potem po dokupieniu farb mieszanych maszynowo okazało się, że każde wiadro z farbą ma inny odcień szarości... i nie wiadomo jak wykonać drugie malowanie ścian... Maciek powoli na widok pędzla i wałka do malowania ma ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie...
Ja zresztą tez, ale z innego powodu. Staram się zapełnić dom gośćmi, którzy przyjeżdżają na wielką coroczną imprezę w Galkowie - bicie rekordu Polski i świata w Skoku na Wysokość o Puchar SHARP. Goście najpierw proszą - wręcz błagają o pokoje ( bo z powodu zawodów brakuje wolnych miejsc w promieniu 20 km) po czym bez uprzedzenia rezygnują z nich... potem są kolejne telefony, kolejne rezerwacje i znowu nie wiadomo na czym stoimy... Jak mówi koleżanka: dopóki nie ma walizek w pokojach nie można wierzyć że goście są ... Hm, jeśli tak to nie pozostaje mi nic innego jak pobierać od każdego bez wyjątku zaliczkę. Bolesna nauczka, ale chyba dobrze, że ją przeszłam na samym początku.
Z powodu obfitych deszczów, które nas ostatnio nawiedzały wszystko co zielone poszybowało w gorę, i to jak! Zielsko niestety też, taczkami wywozimy je ale np moje zboże wybujało ślicznie:
do jutra! pa pa
poniedziałek, 4 lipca 2011
malujemy i malujemy
Obiecałam zdjęcia widoku z apartamentu na pietrze. Oto i on. Myślę ze jest cool ;-)) Nic tylko zasiąść przy dobrej kawie i książce....
Dzień minął nam bardzo pracowicie a szczególnie Mackowi, który maluje od rana do nocy, jest 22.00 a Maciek dopiero zbiera się do powrotu. Jesteśmy zmęczeni i zestresowani ta końcówką. To było jednak do przewidzenia. Na szczęście dzień jest na tyle długi, że po wykąpaniu i położeniu spać dzieci, udało mi się wyjść na mały spacer z psem po lesie. Złe emocje opadły, stres wyparował, może nie cały ale choć trochę.... Mackowi został już tylko nocny obchód terenu, oraz intensywny zapach maciejki o tej porze jako cale lekarstwo na troski tego dnia.... Znalazłam parę kurek, to będzie dla męża na śniadanie jajecznica na dobre rozpoczęcie kolejnego dnia!
Dobranoc i do lepszego jutra.
piątek, 1 lipca 2011
dzien znikajacych skarpetek
Lubię takie deszczowe dni jak ten dziś! Oczywiście nie za często, ale od czasu do czasu to super czas na remanent szaf, układanie zawartości szuflad, przeglądanie zakamarków i nadrobienie zaległości w grach i pracach ręcznych z dziećmi. Dziś to wszystko zaliczyliśmy. Po przeglądzie ubrań odnajdują się zawsze gdzieś znikające skarpetki co mnie naprowadziło na myśl, że jeśli są jakieś marsjańskie istoty trzynożne to na pewno noszą skarpetki nie do pary;-)) Nie ma mocnych aby tyle skarpet utrzymać w ryzach! A może jednak WY macie jakiś niezawodny sposób? Jeśli tak to koniecznie dajcie znać!
Dzięki deszczowej pogodzie odkryłam również talent taneczny mego synka! Ogólnie wszyscy domownicy padli wcześniej niż zwykle, może to ciśnienie a może ten pochmurny a wiec ciemniejszy niż zwykle wieczór ich zmylił??? Tak czy inaczej zyskałam godzinkę dzięki wcześniejszej drzemce i tym samym wreszcie czeka mnie wieczór z książka! WOW!!! Ale przedtem sprawozdanie z placu budowy dla tych co na niego czekają.
Kafelki w holu są położone trzeba je tylko zafugowac. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu, oto on:
Myślę ze te kafle bardzo ładnie imitują drewniana podłogę.
Znalazł się ktoś do pomocy przy malowaniu więc te prace tez nabrały tempa. Jak pogoda pozwoli jutro wykończa schody zewnętrzne. I to tyle na dzis.
Pozdrafki!!!
czwartek, 30 czerwca 2011
Praca jest najlepszym lekarstwem na smutek
Choć boli - to życie płynie dalej... Tak to już jest.
Wracam wiec do mego bloga i do Was czytających go. Trochę się u nas pozmieniało przez ten czas kiedy nie pisałam. Przede wszystkim wykończone są parapety zewnętrzne, taras oraz wejście do Szuwarów. No i robią się schody do apartamentu ze strony południowej, cóż za widok!!! Jutro będzie fotka z widokiem a dziś same schody:
Brakuje poręczy i balustrady, ale za to już nie trzeba chodzić po drabinie, co za ulga!!! W środku Szuwarów chłopaki kładą kafle na podłodze w holu i łazienkach a Maciek maluje. Jest to strasznie czasochłonne, najpierw kładzie się podkład a dopiero potem farbę - tydzień pracy minimum. A goni nas czas, bo malowanie musi być zrobione przed położeniem legarów co ma nastąpić w połowie następnego tygodnia. Miejscowi bezrobotni nie garną się do pracy i naszą propozycją pracy nie byli zainteresowani - no comments. Wiec radzimy sobie sami.
Ja tymczasem byłam u naszego wykonawcy mebli i tak to wygląda:
Prace się opóźniają i meble, które miały być wykonane do końca tego miesiąca nie są gotowe, muszę teraz częściej wizytować wykonawców aby zdążyć ze wszystkim na sierpień. A tak nota bene, czy choć raz zdarzył się Wam wykonawca, który by zrobił swoją prace przed umówionym terminem??? To chyba tak samo niemożliwe jak utrzymanie założonego budżetu....
Wracając z wizytacji u Pana Janka natknęłam się na niesamowita lakę... niebieską jak niebo ... śliczna. Nie mogłam się oprzeć i zrobiłam parę zdjęć, nie ja jedna byłam urzeczona jej urodą, bo dalej zatrzymał się inny samochód i tez robili zdjęcia....
Wracam wiec do mego bloga i do Was czytających go. Trochę się u nas pozmieniało przez ten czas kiedy nie pisałam. Przede wszystkim wykończone są parapety zewnętrzne, taras oraz wejście do Szuwarów. No i robią się schody do apartamentu ze strony południowej, cóż za widok!!! Jutro będzie fotka z widokiem a dziś same schody:
Brakuje poręczy i balustrady, ale za to już nie trzeba chodzić po drabinie, co za ulga!!! W środku Szuwarów chłopaki kładą kafle na podłodze w holu i łazienkach a Maciek maluje. Jest to strasznie czasochłonne, najpierw kładzie się podkład a dopiero potem farbę - tydzień pracy minimum. A goni nas czas, bo malowanie musi być zrobione przed położeniem legarów co ma nastąpić w połowie następnego tygodnia. Miejscowi bezrobotni nie garną się do pracy i naszą propozycją pracy nie byli zainteresowani - no comments. Wiec radzimy sobie sami.
Ja tymczasem byłam u naszego wykonawcy mebli i tak to wygląda:
wszystko co białe to nasze |
Prace się opóźniają i meble, które miały być wykonane do końca tego miesiąca nie są gotowe, muszę teraz częściej wizytować wykonawców aby zdążyć ze wszystkim na sierpień. A tak nota bene, czy choć raz zdarzył się Wam wykonawca, który by zrobił swoją prace przed umówionym terminem??? To chyba tak samo niemożliwe jak utrzymanie założonego budżetu....
Wracając z wizytacji u Pana Janka natknęłam się na niesamowita lakę... niebieską jak niebo ... śliczna. Nie mogłam się oprzeć i zrobiłam parę zdjęć, nie ja jedna byłam urzeczona jej urodą, bo dalej zatrzymał się inny samochód i tez robili zdjęcia....
dobranoc.
sobota, 25 czerwca 2011
......................
Wybaczcie proszę ale przez jakiś czas nie będzie wpisów na moim blogu.... Nie chodzi o brak tematów, czy weny... Potrzebuje trochę czasu aby odnaleźć się po stracie bardzo mi bliskiej osoby.
Do usłyszenia!
Do usłyszenia!
środa, 22 czerwca 2011
Lokalna atrakcja
To My! Wygląda na to ze jesteśmy nią - lokalną atrakcją. Cale grupy niemieckich turystów przejeżdżających obok naszego domu ..... pstrykają zdjęcia! To zabawne i w sumie mile, zobaczymy czy to zainteresowanie przełoży się na duże rezerwacje. Potrzebujemy czasem nawet takiego małego gestu aby nabrać zapału do dalszych prac tym bardziej, że ostatnio wykonawcy kolejnych etapów prac w Szuwarach - najkrócej rzecz ujmując - wystawili nas do wiatru, trochę nas przy tym dołując... Nowy dzień zawsze przynosi nowe zapasy wiary i energii, stąd dziś już mamy więcej optymizmu. Raz słońce raz deszcz jak w bollywoodzkim filmie.
Reszta ekip - tych niezawodnych to jest tynkarsko - kafelkarskich tez skończyła wcześniej prace, bo długi weekend. Może wszyscy nabiorą więcej werwy i prace znowu ruszą z kopyta?
Aby się za długo nie dołować wyszłam w świat, miedzy ludzi czyli w samo centrum Krutyni;-). Ze się zaczął sezon widać nie tylko po hordach turystów - głownie niemieckich, ale tez po tym, że muzeum się otworzyło, a także lokalny zieleniak. Wreszcie nie muszę jeździć daleko po świeże owoce i warzywa.
Dziś było zakończenie roku, również u Kuby, słowem WAKACJE SIĘ zaczęły!!!! Ojej to kto się teraz zajmie moim zbójem i rozpierającą go energią? Nasz synek miewa dzikie pomysły jak np.: zakręcenie dopływu wody do pompy tynkarskiej (mało nie padła od braku wody), czy np.: obcięcie nożycami moich kwiatów, albo chociaż oblewanie psów. Będzie wesoło, to pewne!
lokalny bazarek z typowo mazurskimi wyrobami: ceramika bolesławiec, oscypek i skory owcze;-) |
krutynskie muzeum, podobno bardzo interesujące |
Tylko sezonowo otwierany warzywniak ale za to jaki wybór! |
![]() |
Laka to jednak najlepsza kwiaciarnia |
Do następnego razu moi drodzy.....................................
niedziela, 19 czerwca 2011
leniwce sa wsrod nas;-)
Leniwie, tak nam upłynęła ta Niedziela. Wybrałam się z Kubą na poziomki aby mu pokazać jak one rosną, bo wyobrażał sobie, że rosną od razu w kubeczkach w jakich mu je podaje;-) Niestety, deszcze nas wygonił z polanki poziomkowej nim zdążyliśmy uzbierać cokolwiek. Już sama - po tej krótkiej ulewie - ruszyłam na spacer po okolicy, spacer w niewielkim oddaleniu aby zawsze moc szybko wrócić do najmłodszej latorośli. Na razie nie mogę sobie pozwolić na dłuższe wypady choć czuje zew łąk z pięknej Rosochy...
Zjedliśmy pyszny obiad i deser na tarasie, rozkoszując się ostatnimi dniami ciszy...
Niedługo zaczną się wakacje i zjadą nasi pierwsi goście!
Już się czuje duży ruch w Krutyni, a przed nami długi weekend czerwcowy.
Wielkimi krokami zbliża się nasze pierwsze Lato i Wakacje w Krutyni!
To życie w Krutyni dla nas jest ekscytujące choć nie zawsze łatwe, za to nigdy nie nudne.
Na dziś to byłoby tylko tyle bo lenistwo nadal trzyma... wiec do jutra!
sobota, 18 czerwca 2011
cudawianki - mniam, mniam
Niektórzy już dziś zaczęli świętować Wianki. Nasi sąsiedzi z Gałkowa i ich goście uwili wianki po czym wsiedli na bryczki i pojechali nad jezioro Mokre, gdzie z łódek będą je rzucać do wody - jak pogańskie jeszcze obyczaje każą. Wozy pełne wesołych gości przetaczały się cały wieczór kolo naszego domu. My zamierzamy obchodzić Noc Świętojańską za tydzień, tylko na wicie wianków z samymi chłopakami to mam chyba marne szanse?! Może choć na poszukiwania kwiatu paproci dadzą się namówić?
Namawiać ich za to na coś słodkiego nie muszę. Moi domownicy ciągle dopraszają się o coś dobrego do zjedzenia, najczęściej o gofry i naleśniki. Lubię bardzo jak dom pachnie ciastem więc moje chłopaki nie muszą mnie za długo prosić o upieczenie czegoś.
Ale w pieczeniu słodkości nikt nie pobije mojej siostry! Cuda-wianki - mowie wam! Maryna na hasło: są POZIOMKI w LESIE wskoczyła w samochód i po godzinie miałyśmy uzbierane już całkiem pokaźny dzbanek. A to co z jego zawartości powstało potem to sama poezja, zresztą to widac nawet na zdjęciu:
Chylę czoła przed kunsztem kulinarnym siostry ale patrzę i uczę się. Prawda, że wygląda to przepysznie? Takie też było! Chętnych zapraszam na wspólne zbieranie poziomek a potem pieczenie. W końcu odkryłam tylko moje miejsce poziomkowe, dobrze ukryte w trawach.
Mackowi sobota upłynęła pod znakiem koszenia trawy (3 bite godziny!), porządkowania terenu, dosiewania trawy a także negocjowaniu kolejnych etapów pracy z fachowcami - proza życia....
Widze ze statystyk, że wieczorem - to jest kolo 22.00 zwiększa się aktywność moich czytelników, brawo!!! Wiecie, że o tej właśnie porze puszczam posta;-) Dziękuje, że czekacie, to milo!.
Na koniec parę właśnie danych ze statystyk bloga no bo stuknęło 1000 odkryć! Wiem wiem, daleko mi do bloga Kasi Tusk i jej 40 000 odkryć dziennie ale mnie cieszy i ten mój 1000.
| |||
| |||
| |||
| |||
| |||
| |||
| |||
| |||
| |||
|
piątek, 17 czerwca 2011
Urocze koraliki poziomkowe
Poziomki maja wspaniały zapach, a do tego kojarzą mi się z dzieciństwem... Jako mała dziewczynka szłam daleko w pola i w sobie tylko znanych miejscach na miedzach wśród traw je odnajdywałam. Brałam trawkę i na nią nanizałam poziomki w prezencie dla mamy albo siostry. To był cenny podarek i zawsze mile widziany. Najpierw kazałam obdarowywanemu zamknąć oczy, potem podtykałam pod nos pachnący prezent i czekałam na pełen zachwytu niuch;-) nigdy się nie zawiodłam.
Dziś rano zostawiłam Macka ze śpiącym Antosiem a sama pobiegłam w las na poszukiwania tych czerwonych skarbów. Najpierw znajdywałam małe polanki z poziomkami gdzie udało mi się w sumie uzbierać z pól kanki, ale dopiero na sam koniec odkryłam prawdziwe pole poziomkowe! Moj zachwyt nie miał granic! Czas mnie gonił wiec obiecałam sobie ponowny zbiór wieczorem albo porankiem następnego dnia... To był mój błąd....Niestety jest tu więcej amatorów poziomek i nie ja jedna odkryłam pachnącą polankę pełną poziomkowych krzaczków, bo pod wieczór już ich nie było;-(( W życiu lepiej niczego nie odkładać na później, nawet jeśli to są tylko poziomki!
I jeszcze jeden:
Te smoli-nosy rosną sobie dziko na pobliskiej łące, trochę mnie to zdziwiło, bo myślałam ze to są kwiaty ogrodowe, domowe a może po prostu zadomowione?
Maciuś zajmowal się poważniejszymi sprawami dziś. Wykonał np taką oto tablice reklamującą wynajem naszych pokoi:
Maciek co postanowi to zaraz szybko wykona! Taka złota rączka z niego. Wczoraj był pomysł dziś wykonanie, niezłe tempo, prawda? Tablica ta zostanie do czasu kiedy będziemy mieli profesjonalną tablice do Szuwarów. Na razie opracowują w Mrągowie jej projekt.
To na tyle z dziś. Pozdrawiam mych czytelników!
Dziś rano zostawiłam Macka ze śpiącym Antosiem a sama pobiegłam w las na poszukiwania tych czerwonych skarbów. Najpierw znajdywałam małe polanki z poziomkami gdzie udało mi się w sumie uzbierać z pól kanki, ale dopiero na sam koniec odkryłam prawdziwe pole poziomkowe! Moj zachwyt nie miał granic! Czas mnie gonił wiec obiecałam sobie ponowny zbiór wieczorem albo porankiem następnego dnia... To był mój błąd....Niestety jest tu więcej amatorów poziomek i nie ja jedna odkryłam pachnącą polankę pełną poziomkowych krzaczków, bo pod wieczór już ich nie było;-(( W życiu lepiej niczego nie odkładać na później, nawet jeśli to są tylko poziomki!
Jak już kiedyś wspominałam z każdej wyprawy do lasu czy na łąki wracam z jej kawałkiem, dziś tak wyglądał ten jej niebieski kawałek:
I jeszcze jeden:
Te smoli-nosy rosną sobie dziko na pobliskiej łące, trochę mnie to zdziwiło, bo myślałam ze to są kwiaty ogrodowe, domowe a może po prostu zadomowione?
Maciuś zajmowal się poważniejszymi sprawami dziś. Wykonał np taką oto tablice reklamującą wynajem naszych pokoi:
Maciek co postanowi to zaraz szybko wykona! Taka złota rączka z niego. Wczoraj był pomysł dziś wykonanie, niezłe tempo, prawda? Tablica ta zostanie do czasu kiedy będziemy mieli profesjonalną tablice do Szuwarów. Na razie opracowują w Mrągowie jej projekt.
To na tyle z dziś. Pozdrawiam mych czytelników!
Subskrybuj:
Posty (Atom)