poniedziałek, 23 marca 2015

ŚWIET-LI-CAAAAAAA!

Kolejny projekt tandemu Kasia-Maciek gotowy. Mariaż politologa i archeologa czasem daje efekt architekta:-) Czy dobrego - sami oceńcie. Bez dalszego krygowania się powiem, że jestem bardzo zadowolona z naszej wspolpracy i jej efektu czyli naszej nowiutkiej SZUWAROWEJ  ŚWIETLICY. Teraz gościom przybywa kolejny metraż do miłego spędzania czasu w Szuwarach. Można tu będzie poczytać, pooglądać TV, skorzystać z internetu, posłuchać muzyki, a dzieci będą mogły tu malować, bawić się i ogólnie dokazywać:-)  W ten sposób nasza Weranda jest dopełniona i ma jadalnię, toaletę i świetlicę.

Ja także miałam duże pole do popisu i mogłam znowu wykorzystać nagromadzone pomysły wnętrzarskie. Przyznam się bez bicia, że to bardzo lubię i na ostatnim etapie wykańczania sali Maciek widział jak mnie już ręce świerzbiły aby dodawać końcowe efekty. Każdy z detali ma swoją jakąś mniejszą lub większą historię. Np ściany z surowych desek to efekt ferii w Gdańsku, gdzie natknęłam się na sklepik z wyrobami ze szkła gdzie takie właśnie były ściany. Po nabyciu pamiątkowych szklanych rybek i przy okazji rozmowy z właścicielem już wszystko wiedziałam na temat ich wykonania, ścian rzecz jasna - nie rybek:-) 

Temat lamp to dluuuuga historia, to znaczy jakie chcę mieć to wiedziałam od razu ale jak je zdobyć to ta długa cześć historii. Lampy typu cage czyli klatkowe od dawna gdzieś chciałam umieścić a świetlica super się do tego nadawała tylko ich cena odstraszała. Ładne lampy są koszmarnie drogie a ja potrzebowałam 6 sztuk... Spędziłam dluuuugie godziny na przeszukiwaniu internetu aby zdobyć je taniej i tak same klatki przyleciały poprzez Etsy  z Ameryki,  żarniki typu Edisson znalazlam na Allegro podobnie jak kabel w oplocie, a nasz elektryk to wszystko ładnie poskładał do kupy  i mam to co chciałam za ułamek sumy lamp oryginalnych.


Napis na drzwi toalety przyjechał z nami jeszcze 5 lat temu  z Anglii, (wow, ale ten czas leci!) a wieszak jest przywieziony z mojej cudownej wyprawy do Berlina w zeszłym roku (tu pozdrawiamy Nadie i Łukasza!).



                     
Do napisu na ścianie został zamówiony szablon, mego pomysłu były czcionki. Chciałam, tez żeby napis niósł jakieś przesłanie i aby to było coś optymistycznego. Mam nadzieje, ze oba warunki zostały dobrze wykonane.

 


Kolejnym punktem było wykonanie kącika zabaw dla dzieci. Jest wielka tablica do pisania, są skrzynki z różnościami do grania, malowania i czytania. Biedzie jeszcze mały stolik z paroma zydelkami. Ciekawe czy dzieciaki będą zadowolone z nowego miejsca zabaw? Moze to miejsce tak skutecznie zaaferuje maluchy ze i dorośli będą mieli więcej czasu dla siebie? Zamysł jest taki aby i dorośli i dzieci mogli skorzystać z naszej Świetlicy.


Jeszcze jeden napis powstał na stole, euro-palecie wykonanej już dawno temu na potrzeby Werandy, która teraz zyskała mniejszy stolik. Euro-paleta tez przeszła mały lifting.


OK to teraz rzut na całość: i od razu zaznaczam, ze brak jeszcze drewnianych żaluzji oraz stolika z krzesełkami dla dzieci.

Ready, steady, go!!!








No i jeszcze parę ujęć wieczornych:




Jakie jest Wasze zdanie? Czekamy niecierpliwie na opinie!
***************************************************************************

A dla tych, którzy pamiętają, ze tu była kiedyś pracownia Macka i pytają co się z nią stało, pokazuję i wyjaśniam:-). Na miejscu dzisiejszej świetlicy była pracownia Pomysłu na Drewno, a to są zdjęcia archiwalne pokazujące Macka przy pracy.


 

Otóż Maciek przebranżowił się w międzyczasie ze stolarza na ogrodnika:-)) Pracownia więc nie była mu już potrzebna, bo teraz jego królestwem stal się Domek Ogrodnika, a oto i on:




 I tak każdy zyskał dobra miejscówkę, a potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie:-))

niedziela, 22 marca 2015

Stara Papiernia w Zielonym Lasku

Chciałabym się tu z Wami podzielić historią, którą mi przekazano po sąsiedzku do podania dalej. Uważam, że to jest bardzo ciekawy kawałek naszej lokalnej historii, którą warto ocalić poprzez jej dalszy przekaz.
Każdy kto jedzie do Krutyni z Warszawy mija po drodze Zielony Lasek. Mieszkał w nim tez urodzony w 1939 roku - Manfred Podschadel, który spisał swoje wspomnienia aby uporządkować wiadomości o Zielonym Lasku i jego mieszkańcach. Na ich to podstawie powstał ten właśnie post.

''Od XV wieku w okolicach Krutyni pojawiali się pierwsi osadnicy, którzy zajmowali się głównie wypalaniem smoły, węgla drzewnego i potażu. W przeciągu następnych wieków wypalarnie tego typu pojawiły się także w pobliżu Zielonego Lasku/Grunheide i takich miejscowości jak Krutynski Piecek/Kruttinnerofen, Zakret/Sakrent, Choszczka/Chostka. W roku 1765 w Zielonym Lasku/Grunheide nad rzeką Krutynią/Krutinna powstała papiernia, która istniała aż do 1872 roku. W tym tez okresie powstał tam majątek ziemski rodziny Schumann (który od roku 1900 przejęła rodzina  Nendza), a ok. 1785 roku został wybudowany młyn i tartak. To właśnie wywodzący się z Wernigerode mieszkaniec Nowej Wsi Ełckiej, papiernik Jerzy Hieronim Maack był tym, który zdecydował się wybudować nad rzeką Krutynią, kolo dóbr Ratajwola (około 1800 roku miejsce zyskało nazwę Zielony Lasek) w rejencji Szestno młyn papierowy, po tym jak już w 1747 roku powstał plan wybudowania na tamtym terenie papierni. Zawarł więc 25.05.1765 r umowę dziedziczną z Izbą Domen co do powstającej papierni. 27.06.1765 roku otrzymał w Berlinie oficjalne zatwierdzenie prawa do budowy papierni z przynależną długością  i szerokością 8 dziur i jednego holendra (opis techniczny), jak też budynku obok służącego do suszenia papieru. Cenę bez uwzględnienia dotacji państwowej - wyznaczono na 33 talary Rzeszy. Przy powiększeniu zakładu cena wzrastała proporcjonalnie do rozbudowy. Jako obszary, z którego można było zbierać szmaty do produkcji papieru, umowa wymienia obszary gmin Swiętajno, Dźwierzuty, Szczytno wraz z miastami Szczytno i Pasym. Zbiórka starych szmat była dozwolona również w Polsce. Drewno przeznaczone do zbudowania papierni otrzymał Maack z dóbr królewskich, natomiast drewno potrzebne później do funkcjonowania zakładu musiał sam nabywać. Prawnie papiernia podlegała urzędowi w Szestnie i Królewieckiej Izbie Wojny - i Domen. Ostatecznie Maack odsprzedał swoje prawa do prowadzenia zakładu 16.05.1765 roku innemu papiernikowi Albrechtowi Ernestowi Schuetz za30 talarów. Nazwę Papierni w Zielonym Lasku zakład nie nosił od początku; w pierwszym okresie w księgach kościelnych miejsce to figuruje jako ''Papiernia''. Jak długo papiernia była w posiadaniu Schuetza, nie jest wiadome. Wiadomym jest natomiast, że mieszkający od 1771   roku w Zielonym Lasku papiernik Jerzy Gabriel Schumann, żonaty w pierwszym związku z córką właściciela papierni Jana Wilhelma Muellera z Wielbarka, powtórnie się ożenił z córką Ernesta Albrechta Schuetza - Julianną Szarlotą. Po przejęciu interesu otrzymał na rozbudowę interesu  10.04.1781 roku około 8 hektarów. Pismem z dnia 11.07.1796 rozszerzającym areał zakładu, Litewska Izba Wojny i Domen nadala mu kawałek terenu w Lesie Krutynskim o powierzchni około 4 hektarów z przeznaczeniem na budynki młyna. Czynszu płacił 30 groszy z morgi. W tamtym czasie istniały już w Zielonym Lasku młyn i tartak. W  1813 roku wysłał on swego jedynego syna Augusta do wojska na wojnę przeciw Napoleonowi, rok później zmarł a majątek pozostawił zonie i 5 córkom. Syn wrócił z wojny dopiero w 1819 roku o odkupił od swojej matki umowa z dnia 16.11.1819 roku za 10000 talarów Rzeszy papiernie i młyn, jak tez tartak oraz dziedziczne prawo dzierżawy terenow krutynsko-krolewskich lasów o powierzchni około 35 h.

Od około roku 1850 całkowicie zaprzestano tu wypalania węgla drzewnego a ludność zaczęła się zajmować spławem drewna, poniewaz wzrosło zapotrzebowanie w drewnie jako materiale budowlanym.  Papiernia w Zielonym Lasku była młynem z kamieniem prasującym a w 1854 roku została przestawiona na napęd maszynowy z dwiema putniami mogącym pracować bez przerwy. W 1864 roku została jako jedyna w okręgu mrągowskim była przeinstalowana na napęd parowy. W zakładzie było zatrudnionych wtedy 35 osób, była to najmniejsza papiernia na obszarze Prus Wschodnich. Produkcja roczna wynosiła wg szacunków z grubsza pomiędzy 500-1000 ryz. Ze względu na fakt ze papiernia położona była z dala od dróg i wybudowanych w międzyczasie linii kolejowych, produkcja przestała się opłacać i w 1872 roku ją zawieszono. Całość majątku została sprzedana około 1890 roku w wyniku bankructwa  męża wnuczki Augusta Schumanna.

Na terenie majątku ziemskiego Zielony Lasek/Grunheide, ktory nalezal wtedy do gminy Rosocha/Jagereswalde mieszkało około 10 zameldowanych osób. Do tych ostatnich osób należała rodzina Schumann, Nendza, Rathke i mieszkająca w drewnianym domu 200 m za młynem rodzina Kuhnappel - pradziadkowie i dziadkowie Pana Podschadel ze strony matki Marie Podschadel z domu Gross. W posiadaniu tych ostatnich była tez żwirownia, która znajdowała się pośrodku żyznego pola kolo młyna. Podczas II wojny światowej niemieccy żołnierze wybudowali tam bunkier, w którym Pan Podschadel jako dziecko bawił się biegając po ciemnych korytarzach.

Następcą we młynie i tartaku zostal Gustav Rathke a w gospodarstwie rolnym - rodzina Nendza, która opuściła Zielony Lasek w 1958 roku wyjeżdżając na stale do RFN-u. Gospodarstwo kupiła pani Wysmulek a jej córka opiekowała się nim aż do roku 1981, ostatni budynek został sprzedany w roku 2010 i po pieczołowitym odrestaurowaniu stal się uroczym B&B pod nazwą Zielony Lasek Stara Papiernia.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tyle z historii tego miejsca, warto o tym pamiętać gdy się mija Zielony Lasek w drodze do Krutyni.
Mam obiecane zdjecia archiwalne i wtedy je na pewno Wam pokażę. Tymczasem wrzucam te aktualne: 










„Ich komme nach Hause”

To jest tak ciekawa historia, ze podaje za strona Szkoly Podstawowej:
-------------------------------------------------------------------

Z inicjatywy Pana Waldemara Bzury dnia 16 lipca 2012 roku odbyło się spotkanie z najstarszym mieszkańcem Krutyni, Panem Willy Jedamzik. W spotkaniu wzięli również udział Państwo Maria i Krzysztof Grygo. Tematem rozmowy była Krutyń, jej historia, mieszkańcy i przyroda.
Pan Jedamzik stworzył razem ze swoim bratem Kurtem w 1995 roku plan wsi Krutyni i listę jej mieszkańców do 1945 roku. Liczba mieszkańców Krutyni 17.maja 1939 roku wynosiła 436 osób.
Pan Jedamzik pamięta Krutyń z lat młodości, mieszkał tu bowiem w latach 1925 – 1945. Po wojnie przebywał pięć lat w niewoli w Rosji. Pan Jedamzik mieszkał w Krutyni w domu, który obecnie znajduje się na terenie Pensjonatu Mazur Syrenka. Był najmłodszym z pięciorga rodzeństwa, różnica wieku między nim a najstarszą siostrą liczyła siedemnaście lat. Ojciec był sołtysem do 1938 roku. Przewoził również gości bryczką z dworca do Murawy, gdzie czekały na gości łodzie z pensjonatów w Krutyni.
O tej właśnie Krutyni z czasów przedwojennych i z okresu wojny opowiadał nam najstarszy mieszkaniec Krutyni, Pan Jedamzik.Po opuszczeniu swoich rodzinnych stron wrócił tu dopiero w 1976 roku razem z żoną i synem, jednak tej wizyty nie wspomina z sentymentem. Po pierwsze trudno było przejść granicę z NRD, a następnie już sam pobyt w Krutyni nie zachęca do powrotu pamięcią. Ówczesne wizyty gości z Niemiec nie były przyjmowane tak serdecznie i entuzjastycznie jak w chwili obecnej. Sama wieś jednak, jak Pan Jedamzik wspomina, nie zmieniła się. Następna wizyta, już dziesięć lat później, przebiegła w atmosferze sympatii i od tej chwili Pan Jedamzik z rodziną lub sam przyjeżdża do Krutyni nawet dwa razy do roku. Tu przyjeżdża jak do domu, bo tu czuje się jak w domu. Czasy spędzone w Krutyni były okresem jego dzieciństwa i młodości, do których z chęcią wraca pamięcią. Nie chciałby jednak wrócić do tych czasów ze względu na biedę, która wówczas panowała, jak również brak odpowiedniej opieki socjalnej.
Rozmowa przebiegła w miłej i serdecznej atmosferze. Pan Jedamzik odpowiadał na zadawane pytania. Cała treść rozmowy została uporządkowana i podzielona na zagadnienia, które zostały poruszone podczas rozmowy.
1. Turystyka i wypoczynek.
 Goście przyjeżdżali do Krutyni przed wojną pociągiem, który kursował na trasie Berlin – Królewiec. Na dworcu nieopodal Jeziora Krutyńskiego zabierały przybyszów bryczki. Bagaże były zabierane na bryczkę lub rower a wówczas goście pieszo wędrowali do Murawy, gdzie oczekiwały na nich łodzie z pensjonatu. Czasami goście byli przywożeni autobusami, które już puste jechały od Murawy do Krutyni. Turyści przybywali z różnych stron Europy, a byli to: Niemcy, Anglicy, Francuzi i Niemcy z Królewca. Na Murawie, tak określano miejsce na ujściu nad Jeziorem Krutyńskim, znajdowała się drewniana budka, w której sprzedawano różne napoje jak piwo, lemoniadę lub coś do jedzenia. Należała ona do leśnictwa, była państwowa i dzierżawiły ją określone osoby. Słychać było często muzykę, płynącą znad Murawy. Nad Jeziorem Krutyńskim po drugiej stronie Murawy znajdowała się buda rybacka, która należała do Pana Willana.
Pensjonaty w Krutyni:
• Emil Grodotzki – dom wypoczynkowy/ Haus Waldesruh (dom nr 18)
• Werner Grunewald – dom wypoczynkowy/ Kurhaus (dom nr 20)
• Fritz Sobottka – resrauracja i dom wypoczynkowy/ Restaurant und Kurhaus (dom nr 33)
Fritz Sobottka był wówczas najbogatszym mieszkańcem we wsi. Należała do niego restauracja, a także wynajmował gościom pokoje. Zmarł w 1958 roku w wieku 74 lat w Niemczech w Bochum.
2. Łowienie ryb.
 Jeziora i rzeka były bogate w rybę, ale nie łowiono jej na taką skalę, jak czyni się to w chwili obecnej. Nie było tylu osób stojących nad rzeką i łowiących ryby.
3. Szkoła i nauka.
Szkoła znajdowała się pod nr 27, była dwuklasowa i uczyli w niej nauczyciele: Mlodoch, Jamrowski i Manier. Pierwsza klasa to uczniowie klas I – IV, a druga – V – VIII. Klasy były pełne dzieci.
Przedszkole znajdowało się w domu nr 55.
4. Ochotnicza Straż Pożarna
W Krutyni znajdowała się remiza strażacka, w której trzymano wóz konny do gaszenia pożarów. Budynek wykonany był z cegły, obecnie już go nie ma. Niedaleko szkoły nad rzeką stała szopa, w której trzymano beczki z wodą do gaszenia pożaru.
Pożary w Krutyni były rzadkością.
5. Zatrudnienie, sklepy, rzemieślnicy.
W Krutyni znajdowały się następujące sklepy:
• Drogeria, nr 49 (Harder)
• Sklep z artykułami spożywczymi nr 72 (Anna Gorny), 74 (Johann Szeppeck),
• Szewc, nr 73 (August Szeppeck), 83 (Michael Wlotzka),
• Stolarz nr 81 (Gustav Kallina),
• Krawiec nr 76 (Wierzinski),
• Rzeźnik nr 54 (Hoffmann), nr 64 (Franz Werner),
• Posterunek policji nr 56 i policjant Mutmann,
• Naprawa rowerów nr 59 (August Kamiński)
• Leśniczówka
 6. Dom Starców i Dom Wypoczynkowy dla Matek
W Krutyni znajdował się Dom Starców, pod nr 48.
Pod nr 16 mieścił się dom wypoczynkowy dla matek – Müttererholungsheim.
7. Budownictwo
W okresie przedwojennym, za czasów Pana Jedamzika zostały zbudowane następujące domy:
• Mutmann (policjant), nr 56,
• Wencel August, nr 57
• Szeppeck August i Johann, nr 73 i 74.
• Bloch Emil (dwa domy) nr 60,
• Schnittka, nr 61,
• Danielzik Wilhelm (ok. 1930 albo wcześniej), nr 25.
8. Rolnictwo
W Krutyni uprawiano przede wszystkim ziemniaki, owies, jęczmień i żyto.
9. Drogi i komunikacja
Przedwojenna główna droga Krutyni to kocie łby. Natomiast wiejskie ścieżki pokryte były żwirem i piaskiem. Do Mrągowa podróżowało się pociągiem o wpół do dwunastej.
Urząd Gminy i poczta znajdowały się w Ukcie.
Mamy nadzieję, że rozmowa z Panem Jedamzikiem w jakiś sposób przybliżyła nam Krutyń z lat przedwojennych. Istotne jest, że mówił o niej sam mieszkaniec wsi, który wraca tu każdego roku jak do domu. Jak sam mówi: „Ich komme nach Hause.”
 

wtorek, 17 marca 2015

Wiosna?

Głośno strach mówić aby wilka z lasu nie wywołać ALE -CHYBA- MAMY- WIOSNĘ!!!!!
O-KROP-NIE się cieszę w taki dzień jak dziś, jest 12 stopni, pełne słonce, bieg na 13 km zaliczony i aż chce mi się coś robić, zmieniać, żyć po prostu!!! To, że na blogu zamarł u mnie ruch wynikało po części z mego wyczekiwania na wiosnę i w poczuciu, że co tu pokazywać ''blado-żółtą psią trawkę''. Ale bezczynni nie byliśmy, o nie! Przez ostatnie tygodnie Maciek bardzo ciężko pracował aby na Wielkanoc oddać do użytku nasza świetlicę. Jest duża szansa, że do tego czasu będzie gotowa a w międzyczasie pokażę Wam tu dziś postępy prac:





Myślę że za tydzień będę mogla pokazać już efekt końcowy naszej wspólnej pracy.
A więc do miłego zobaczenia!