wtorek, 30 czerwca 2015

Na poziomkach


Kto nie lubi poziomek ręka w gore! Nikogo nie widzę:-)
My też uwielbiamy poziomki, ich nieziemski zapach no i smak z niczym innym nieporównywalny, a już na pewno nie z hodowlanymi poziomkami, które są może i dłużej i są większe ale za to bez tego smaku, które maja tylko dzikie poziomki. Już prawie straciłam nadzieję na uzbieranie poziomek w tym roku z powodu suszy, która dosłownie je zasuszyła na krzaczkach, ale ostatnio trochę deszczu nam spadło i  poszłam sprawdzić czy może jednak są i były! Kazałam chłopakom wziąć po kubeczku nie mówiąc po co i gdzie idziemy. Jakaż była radość gdy chłopcy odkryli cale poletko pachnących poziomek! Uznali, że to najmilszy punkt dnia a było parę atrakcji w tym wypad na ulubione lody w Pieckach, słowem poziomki rulez:-)) Kuba cierpliwie uzbierał cały kubeczek, Antos pakował poziomki głównie do buzi ale mu pomogliśmy zapełnić i jego kubeczek - wiec po pol godzinie były zapełnione trzy kubki pachnącymi ślicznotkami. I wiecie co? Powinni koniecznie wynaleźć perfumy o zapachu poziomkowym:-))









Trochę poziomek powędrowało do ust ale szkoda było tak je wszystkie ''zmarnować'' wiec szybko zakręciliśmy ''ciasto'' z mascarpone i  nasączonymi herbatnikami. A na to wszystko szczodrze posypaliśmy poziomeczki, mniam mniam!!!! 



A jutro ruszamy na kolejne zbiory, nie pytajcie tyko gdzie - to najbardziej strzeżona tajemnica w Szuwarach:-))
Pa, pa!

sobota, 20 czerwca 2015

Noc Swietojanska w Krutyni czyli cudawianki:-))

To już siódmy raz jak Szkoła Podstawowa w Krutyni wraz z rodzicami dzieci przygotowała tę piękną imprezę. Dla nas to był pierwszy raz, gdzie nie byliśmy tylko widzami ale tymi przygotowującymi Noc Krutyńską. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych imprez lokalnych. Mówię to obiektywnie choć może ciężko Wam w to uwierzyć. Zdjęcia i filmy mówią zresztą same za siebie. Ja dodam tylko, że dzieci bardzo się napracowały i bardzo starały aby dobrze wypaść a nauczyciele wykazali się nie tylko pracowitością ale i dobrym smakiem. Uważam bowiem, że takie detale jak śliczne naturalne wianki, bosonogie dzieci ubrane na biało i w słomkowe kapelusze, paprocie-trawy-i-pniaki jako dekoracje oraz wóz drabiniasty wiozący dzieci a także pychówki pięknie ukwiecone są kwintesencją tej imprezy. W dobie wszechobecnego plastiku, tanich ozdób i tandetnych kramów nasze krutyńskie choć może skromne wyroby - to są przez nas wykonane, ciasta  są własnego wypieku, a kwietne ozdoby z naszych lak i lasów. Jak dobrze, ze rozumieją to nasze Pani Nauczycielki! Dziękuję im bardzo za to! I ogólnie za to im się chce!!! Poświęcają mnóstwo prywatnego czasu na te wszystkie wycieczki, ogniska, wspólne gotowanie, próby i bieganie z dziećmi.

OK, niech zdjecia mówią same za siebie a Wy oceniajcie czym prawdę rzekła :-)



















Dla tych co nie znają zwyczajów sobótkowych podaje jak przebiegał program naszej Nocy Świętojańskiej:
Najpierw odbyło się przywitanie gości, potem hejnaliści grą na trąbkach obwieszczają rozpoczęcie VII Nocy Świętojańskiej, następnie dzieci są dowożone wozem drabiniastym na miejsce, tam bosonogie ruszają do sceny nad rzeką, po drodze cały czas śpiewając i rzucając płatki kwiatów. Potem odbywają się glowne występy dzieci na scenie a także lokalnego zespołu Pieckowiady. Kolejnym punktem programu, wg mnie bardzo romantycznym jest udanie się o zmroku na pobliskie pięknie udekorowane pychówki, gdzie wszyscy goście spływają w asyście rozśpiewanych muzyków i  hejnalistów na płyciznę oddaloną o ok. 1 km gdzie dzieci wchodzą do wody. A raczej rzucają się do niej, zanurzają, pryskają, a pozostali na łodziach są tylko pryskani choć bywa, ze i zanurzani,: głównie młode wiotkie panny na wydaniu:-))






Po drodze mijamy ognisko rozpalone przez flisaków na platformie. W tym tez czasie zbieramy do skarbonek fundusze na wycieczkę do Krakowa dla dzieci ze Szkoły. Aleksander Potocki wyskakuje na każdym pomoście ze skarbonka licząc na hojność gości. Również cały dochód ze sprzedaży wyrobów dzieci czy ciast upieczonych przez rodziców idzie na ten cel. Mam nadzieje, ze w poniedziałek się okaże, ze zebraliśmy dość funduszy dla dzieci na te ich wymarzona wycieczkę!



Wieczór zakończyliśmy z powrotem przy szkole w Krutyni  przy ognisku i z szantami granymi na żywo.
Wszyscy tego dnia pomagali za darmo: flisacy użyczyli swoich lodek,  leśnicy przygotowali swoje produkty do sprzedaży, a rodzice oprócz wypieków pomogli ustawiać scenę i udekorować ją, właściciele pensjonatów i restauracji wspomagali swoją pracą i jak i produktami na imprezę, a dzieci przez ostanie dni oprócz udziału w licznych próbach - zbierały kwiaty a przy takiej suszy jak obecnie nie było łatwo znaleźć nieuschnięte rośliny. Słowem każdy starał się jak mógł i to jest bardzo piękne i budujące!

No to do siego roku na VIII Nocy Krutynskiej!


wtorek, 9 czerwca 2015

Czerwiec w Szuwarach

Czerwiec w Szuwarach obłędnie pachnie  jaśminem. Ja mogłabym spać z głową w jaśminie i w zasadzie tak jest bo trzymam bukiecik jaśminowy na moim stoliku nocnym w sypialni. Cudowny jest ten czas kiedy dnie są takie długie, ptakami rozśpiewane poranki i późne wieczory... Czas spędzany jest głównie w ogrodzie lub na tarasie, na spacerach nad rzeką i w lesie, na rowerach lub kajakach. Naprawdę dużo czasu poświęcamy naszemu ogrodowi: jego pielęgnacja czyli podlewanie, pielenie, przesadzanie, dosadzanie, pikowanie, sianie i pierwsze zbiory groszku, rzodkiewki, salaty, truskawek pochłaniają mi cale dnie. Przyznaję, ze bieganie moje na tym mocno ucierpiało i wygląda na to, że na sezon letni odpuszczę regularne biegi. Faktem jest mój brak czasu w sezonie letnim ale przyznaje się też że bieganie w pozostałe pory roku jest dla mnie substytutem pracy na zewnatrz, czy po prostu przewietrzenia szarych komórek, które obecnie wietrzą się w ogrodzie i to po 12 h na dobę:-)) Mam więc lekkie poczucie winy z niebiegania ale tylko lekkie, bo wiem że wrócę do regularnego biegania już jesienią. A tymczasem pokażę Wam co w Szuwarach się zieleni dzięki mojej i Macka pięknej acz niełatwej czasem pracy.

Pozwolę wiec sobie Was oprowadzić po ogrodzie:

Zaraz przy schodach witają nas funkie  i margerytki a wokół domu na kamiennej podmurówce rosną najróżniejsze rozchodniki: ostre, kaukaskie, kwieciste, białe, ościste, łopatkowate, brodawkowate, a pomiędzy tym goździki kropkowane miniaturowe.


Te białe poniżej wygląda mi na lepnicę zwykłą, ale nie jestem pewna bo znalazlam ją na skarpie przydrożnej rok temu i się tak pięknie u nas przyjęła.  Po prawej stronie schody szuwarowe w dzikich trawach pomieszanych z funkiami i kłosówką miękką.

Na jednym z tarasów nemezja  a po prawej stronie widok spośród kosaćców na Szuwary.

Przy wejściu do Szuwarów istna dżungla a w nim malwy, paprocie, brunera, kosaćce, alium, rdest himalajski. Przy werandzie fioletowa kompozycja na którą składa się kocimiętka, macierzanka, miodunka i maciejka.


Powyżej widok na Werandę z pęcherznicy kalinolistnej a obok rozkwitająca peonia.
Co poniżej to czekam na Wasza podpowiedz, bo nazwy kwiatka niestety nie znam.



Po lewej stronie są zagony truskawek a w oddali ziółka, plus krzaczory malin, jeżyn, a dalej jeszcze porzeczek, agrestu, głogu  oraz  rokitnika. Brak mi do szczęścia jeszcze derenia ...


Lubiny w pięknych kolorach




 

Tarasy ukwiecone są głównie w begonie, werbenę, pelargonie, mini-goździki, lobelię i bacopę.



A tu moje ulubione połączenie białej brzozy i różowej żurawki. Brzozy już na tyle urosły, że dają wymarzony cień na tarasie w upalne południa i chyba się już nadają na powieszenie hamaka miedzy nimi. Taki był zamysł, na brzozy kolo domu:cień i hamaczek... hm!


Przy drzewkach w naszym mini-sadzie rosną sobie wielkie chabry ogrodowe.
Nadrabiają wielkością za drzewa owocowe, na które sobie jeszcze trochę poczekamy  :-))


Po lewej stronie moja ścieżka leśna czyli szpaler z paproci i innych dzikich roślin przytarganych z rowów lasu.... Po prawej i poniżej moja duma choć to maleńka szklarenka. Najpierw wysiałam w niej nasionka uzbierane z zeszłorocznych kwiatów, plus trochę salaty i rzodkiewki , które to już pod koniec kwietnia jedliśmy. W maju po wysadzeniu wszystkich roślin, szklarnia zapełniła się pomidorami, paprykami i ogórkami. Z racji jej niewielkiego metrażu jest tego wszystkiego po parę sztuk ale za to będą to zupełnie nasze pomidory, ogórki i papryka a to przecież coś!




Przywrotniki panosza się na klombach w sąsiedztwie bodziszka oraz rdestu.



A kolo domu żegna nas nachyłek z uczepem rózgowatym i sanwitalią.

Do widzenia!