wtorek, 31 stycznia 2012

kacze wieści

Czy wiecie, że kaczki się śmieją? I dlaczego? Taką uwagę rzucił  dzisiaj Kuba podczas dokarmiania kaczek koczujących setkami na zamarzającej rzece. Rzeczywiście, jak się wsłuchać w to ichnie kwa-kwa-kwa czasem to brzmi jak szydercze ha, ha, ha. Moze to prześmiewcze kwa-ha-ha dotyczyło przyniesionej przez nas ilości chleba? Znikomej na takie masy kaczek???




Malownicze sople, z których Kuba wytwarza lody! Smaki do wyboru!
Psy zdają się lubić te jego lody;-) a jeśli już mowa o naszych czworonogach to jakoś odechciało im się pieszych wycieczek
(i ucieczek) a nagle ukochały sobie nasz kominek ponad wszystkie inne miejsca w domu i tam spędzają cały wolny czas. Dyszą jak lokomotywy ale się nie ruszają spod kominka. Tak to siarczyste mrozy nauczyły ich wreszcie przywiązania do domu!

Ja tez kiedyś robiłam lody z sopli a nawet musiałam sprawdzić czy język przylgnie do metalowej poręczy na mrozie!
I PRZYLGNĄŁ!!!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      
A to już widoki za naszym domem.....

A to kładka w Wojnowie.... to tu spędzaliśmy dzieciństwo na kąpielach, ogniskach, łapaniu raków i ryb a nawet na jeździe na łyżwach. Na łyżwy chodziło się tez w pola na takie wielkie zamarznięte kałuże...

Jak obiecałam Kubie - upiekliśmy muffinki.  Wg przepisu siostry ale oczywiście z pewnymi zmianami.  Nie zawsze wszystkie składniki są na podorędziu więc zamiast maślanki dałam naturalny jogurt i zamiast orzechów włoskich dałam laskowe, które zresztą preferuję. Poniżej Kuba ubija je w moździerzu.


I wio do piekarnika!


poniedziałek, 30 stycznia 2012

Wojnowo

Wojnowo jest wyjątkową wsią - i nie tylko dla mnie ze względu na to, że stąd pochodzę oraz że moi przodkowie ją założyli. To wieś, która zasługuje na specjalną uwagę ze względów historycznych, geograficznych, kulturowych jak i krajobrazowych. 

Jeszcze przed 1831 rokiem to była dzika i niebezpieczna puszcza w Prusach Wschodnich a do tego były to tereny przygraniczne, a wiec niechętnie zasiedlane. W końcu przystań znaleźli tu dla siebie starowiercy uchodzący przed represjami z Rosji, by z czasem stać się obywatelami Pruskimi a na koniec Polskimi. 

Geograficznie Wojnowo jest również położone bardzo ciekawie: przez całą długość 3 km wsi wije się rzeka Krutynia. Jeden koniec wsi  wyznacza jezioro Duś a drugi miejscowość Ukta. Wokół wsi  roztaczają się malowniczo nadrzeczne trzciny, łąki, pola, bagienka a dalej Puszcza Piska. 

Wojnowo to tez kulturowy tygiel, gdzie mieszają się 3 języki, obyczaje i wiary. Jedna nieduża wieś, która liczy trochę ponad 200 mieszkańców posiada aż trzy świątynie: cerkiew, molenne i klasztor. Jeszcze do lat 70tych istniała tu żywa kultura starowierska, potem nastąpił masowy exodus rdzennych mieszkańców głownie do Niemiec.Obecnie kultura starowierska w Wojnowie chyli się ku schyłkowi.

Ja pamiętam jeszcze Wojnowo z brukiem zamiast asfaltu, który bardzo skutecznie hamował zapędy szalonych rajdowców...


Pamiętam tez oryginalne drewniane chaty z zielonym okiennicami i takimiż werandami.  Wielu mieszkańców posiadało ukryte zazwyczaj w ogrodzie bajnie czyli mokre sauny. Obejścia były często skromne, ale zadbane albowiem istniał dobry zwyczaj sprzątania w każdą sobotę. Obowiązkiem np dzieci było pozamiatanie podwórza oraz terenu przy drodze. Obecnie Wojnowo jest miejscem bardzo popularnym latem wśród niemieckich wycieczek, kajakarzy, letników, nawet nurków, którzy wiosną urządzają spływ twardzieli a po sezonie sprzątają Krutyń po turystach. 


Jest to jeden z najstarszych domów w Wojnowie. Obecnie jest wyremontowany i wystawiony na sprzedaż na allegro. Byl pomysł na zrobienie w nim muzeum ale nic z tego nie wyszło. Szkoda.

Trochę tajemniczy dom nad rzeka... od lat zawsze taki sam
 Typowa zielona weranda oraz zielone obramowania okien


Powyżej przykład typowego domu ceglanego  z czasów pruskich,
niestety dom stoi opuszczony od lat i niszczeje

Nowe siedlisko z klasycznego połączenia cegły i desek.
Super tak samo jak i lokalizacja siedliska, na końcu wsi z widokiem na jezioro Duś i otaczające je laki...


Przyklad kolejnego ciekawego siedliska wg projektu p. P. Olszaka i jego wizji Polski Drewnianej.
http://www.polskadrewniana.pl/



 typowa stolarka okienno-drzwiowa

cerkiew prawosławna

 ciekawy łącznik pomiędzy nowym budynkiem przycerkiewnym a jego starsza częścią


Wojnowski most chyba znowu w potrzebie liftingu....
ostatnio wykonywanego ok 10 lat temu przez wojsko.

CDN....

sobota, 28 stycznia 2012

leniuchowo;-)

Wyszukuje sobie zajęcia. Nie żeby nie było zupełnie co robić przy dwójce dzieci ale ja muszę mieć tzw projekt na każdy dzień inaczej czuję, że to dzień zmarnowany. Więc we czwartek to było szorowanie szczotką ryżową podłogi w naszym holu. Niełatwe zadanie, zajęło mi parę ładnych godzin, ale warto było! 
Teraz kafelki, które są w rzeczywistości starą dachówką nabytą z Krakowa - lśnią jak nowe!




W piątek to było przejrzenie szaf. W efekcie sterta ubrań została wyeksmitowana z naszego domu do innego gdzie być może jeszcze się przyda! Odchudzone szafy wyglądają dużo lepiej a ja mam usprawiedliwienie na zakupy jakby co;-))

W tym czasie Maciek realizował swoje ''projekty'' czyli zainstalowanie luster w apartamentach:

A także nadzorował wykonanie komina w budynku, który od wiosny będzie pełnił funkcje 
jadalni (na przeszklonej werandzie) i miejsc miłego wypoczynku przy kominku:


Dzisiaj za to podjęłam się rzeczy niebywale trudnej: dorównania mojej siostrze w pieczeniu tarty czekoladowej . 
Maryna bowiem dołączyła do grona blogowiczów i prowadzi własny blog kulinarny!
http://mojalistazakupow.blogspot.com/

Oto moja tarta wg przepisu siostry choć lekko zmodyfikowana:


Tarcie towarzyszy Szuwarowka czyli nalewka wiśniowa z 2011 roku mego wyrobu!
Jestem bardzo z niej dumna choć można ją oczywiście trochę ulepszyć ale to moja własna i pierwsza! 



Tarta w towarzystwie kawy illy zniknęła szybko ale uwaga: mam drugą, zrobiłam mniejsze tarty, ale za to dwie!!!    
Taka sprytna jestem;-)) 
Bo przecież:
jest weekend
i okrutne mrozy idą
a my jesteśmy rodzina łasuchów
no i moze jacyś goście mogą niespodziewanie wpaść.......



                                                            A to Kuby projekt;-)
                                            Czyli balwanisko u góry oraz balwaniątko u dołu.



wtorek, 24 stycznia 2012

ech styczen!

Jakoś specjalnie nie przepadam za miesiącem styczniem. Nie dość ze większość rachunków idzie w gore, to jeszcze prawie wszyscy chorują. To tez podobno miesiąc kiedy ludzie masowo ruszają do siłowni zrzucać poświąteczne kilogramy oraz do urzędów z pozwami o rozwód.... jak to podobno zrobił Johny Depp a także Heidi Klum. Świat idzie na psy;-)) Albo to tylko noworoczne postanowienia tez masowo zarzucane w następnym  miesiącu.



najmłodsi surferzy w sieci
Poza tym co to za dziwny świat gdzie kapitanowie wpadają przez ''przypadek'' do szalupy ratunkowej zostawiając 4tys pasażerów na tonącym statku???

Kochani, oby do lata albo choć do wiosny!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

W Szuwarach jest bajkowo


No i wreszcie przypomniala sobie o nas zima. I akurat na ferie! Dla Antka to pierwsza zima a Kuba to juz doswiadczony budowniczy iglo i balwankow. 



Droga do Galkowa przypomina teraz kraine Narnie. 


I ciagle sypie! *********

Kubusiowy Karmnik




I znowu hektary do odsniezania


2 ogony brna po uszy w sniegu... to tez piewrszy snieg dla Loli






Piaskownica jak i lodz Szuwarowa cala tona w sniegu...






nasz mini kulig

Dla uwaznych: widzicie gdzie teraz jest znak Krutyn? Przesuniety!!! A my oficjalnie juz w Krutyni!

Krutynia, widok z mostu w Ukcie.

środa, 11 stycznia 2012

styczen pachnący pomarańczami


Marmolada z pomarańczy jest jedną z naszych ulubionych. Nie ma nic lepszego niż zacząć dzień  tostem z ricottą i marmoladą a do tego kubkiem dobrego kakao! Mniam, mniam! Nawet Kuba jest fanem marmolady pomarańczowej. Nauczyliśmy się ją jeść i przyrządzać - tak zgadliście;-)  - w Anglii. Tam każda szanująca się pani domu przygotowuje marmoladę i musi to być w styczniu, bo tylko wtedy są dostępne pomarańcze z Sewilli. Charakteryzują się one specjalną goryczką, nie nadają się do jedzenia, ale za to są idealne do robienia marmolady. W Polsce pomarańcze z Sewilli są niedostępne, a przynajmniej tu na Mazurach czyli na końcu świata;-)  wg naszych przyjaciół. A wiec biorę to co jest w sklepie i już cały dom pachnie pomarańczami. Kuba dzielnie mi pomagał w przygotowaniu skórek w przekonaniu, ze robimy szarlotkę;-)). Lubie nie tylko smak i zapach ale nawet kolor tej marmolady!
Trochę zdjęć przekopiowałam z netu aby pokazać gotowe słoiki bo moja marmolada się gotuje i potrwa to jeszcze z parę dni... Marmolada wychodzi za każdym razem inna w zależności od tego jak cienko się pokroi skórkę i jak długo ja gotuje.