wtorek, 30 sierpnia 2011

chory z nicnierobienia

 
ten chory z nicnierobienia to oczywiście Maciek....
miał tak dość leżenia, ze dziś już po prostu MUSIAŁ coś robić, wyszło, ze pchanie kosiarki będzie najlżejszą z prac. Kuba tez wyjął swoja kosiarkę i tak razem wykosili pięknie ogród.  
W powietrzu było czuć jesienny chłód ,ale ciągle mam nadzieję na powrót lata. Ja dziś miałam dzień tzw odleżynowy, czyli pełen luz: relaks na sofie przy gazecie i spacer po lesie. Towarzyszyła mi karna Lollie i niesforna Iga, która zawsze pędzi swoimi ścieżkami. Nie zamierzałam wcale ich brać do lasu ale Lollie jest na tyle mała, że bez problemu przechodzi przez siatkę a Iga tak długo szukała jakiegoś wyjścia, że po 15 minutach je znalazła (gdzie?) i nas dogoniła. W tym czasie ja znalazłam całkiem pokaźny koszyk kurek.
Chyba wiec czas na risotto?

niedziela, 28 sierpnia 2011

zemsta parasola

Ale się porobiło! Parasol uziemnił Maćka na ten weekend i musiałam dać sobie radę sama.  A było to tak: przygotowaliśmy się do weekendu i przyjazdu gości. Maciek miał przesunąć parasol na tarasie, jak go chwycił to coś mu tam chrobotnęło i padł na deski (Maciek nie parasol). Najprawdopodobniej był to dysk.... W każdym razie Maciek przeleżał na podłodze w domu cały piątek, sobotę i część niedzieli zażywając cały czas bardzo silne środki przeciwbólowe... Jutro jedzie na rentgen i zobaczymy co dalej. Maciek przez ostanie tygodnie tyrał od rana do nocy i dźwigał duże ciężary, taki musiał być finał jego zbyt ciężkiej pracy... Ostatni weekend jakoś przeżyliśmy choć nie było łatwo samej dobrze wykonać wszystkie prace, normalnie dzielone na dwa...

Za to okazało się, że przyjechali do nas jako gości starzy znajomi, których dawno nie słyszeliśmy i nie widzieliśmy. To już nie pierwszy raz że przyjezdni goście okazują być w jakiś sposób naszymi dawnymi znajomymi lub znajomymi naszych znajomych...  Nie bedę odkrywcza jesli powiem: jaki ten swiat jest maly!

Zazwyczaj nie używam bloga do pozdrowień ale dziś zrobię wyjątek: Pozdrafki dla Lucy odnalezionej po latach, także dla pana Zbigniewa oraz dla Lidii i Artura, którzy zawsze stawiają na spontan!

I apel:
Telefon niech dzwoni ale błagam nie o 2 w nocy! Nie pytajcie mnie wtedy o nocleg bo ja mam tylko te parę godzin snu i tak okrojonego przez dzieci i psy. Dobranoc!

Maciek jeszcze zdrów...

czwartek, 25 sierpnia 2011

isc na wrzosowisko i zapomniec wszystko...

Macka biuro czyli jego pracownia i azyl. Trochę jeszcze surowe w swym prostym charakterze
pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko.... pamiętacie?




Na naszych schodach przy werandzie stoją wrzosy... To znak, ze lato nieodwołanie ma się ku końcowi. A wrzosy kojarzą mi się zawsze z Edwardem Stachura, Heathcliffem z Wichrowych Wzgórz no i rozpoczęciem Nowego Roku Szkolnego...  

Q-buś i ja poszliśmy dzisiaj na grzyby, mały zbój już umie sam znajdować kurki i bardzo się cieszy z tego! Mowi też ze będzie razem z tatą pracował w jego pracowni;-))

Jutro kolejny piękny dzień, kolejny busy weekend.  W piątki życie nabiera tempa tu dla nas a zwalnia dopiero w poniedziałki. 

A więc do poniedziałku!



wtorek, 23 sierpnia 2011


Dziś postanowiliśmy dla odmiany się zrelaksować. Lato i wakacje mijają a my jakoś ich specjalnie nie celebrowaliśmy w tym całym pośpiechu z otwarciem Szuwarów.... A więc - ognisko! I kiełbaski! Fajnie, spokojnie, przyjacielsko-rodzinnie. Ale od razu z Mackiem obejrzeliśmy miejsce na przyszłe profesjonalne ognisko i postanowiliśmy co następuje: będzie wykopany okrąg, w nim wygodne siedziska a pośrodku znów mniejszy wykopany okrąg na ognisko. W planach jest tez pieco-grill na wypiek chleba, mięsiwa, warzyw i innych specjałów. Yhm, mniam, mniam

Kochani, idę spać! Dziś z kurami...

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Szuwary w mgłach

zdjęcie nie wyszło ale widać ze światło jest i to chciałam pokazać.

Tak się cicho dziś zrobiło... aż dziwnie. Pierwszy dzień bez gości. Można odetchnąć, wysprzątać wszystko porządnie, ale trochę brak tego całego rozgardiaszu weekendowego. Już się do niego trochę przyzwyczailiśmy. Wieczorna mgła zaczarowała nasze obejście...  Szkoda że tak szybko zmrok zapada i nie zdążyłam tym widokiem się nacieszyć. Lato powoli odchodzi od nas... Bociany już odleciały, kwitną wrzosy, słychać żurawie i jest wysyp grzybów...oj powiało nostalgia trochę.

Choć mam pomoc i pranie już się pierze w profesjonalnej pralni to praca się jakoś rozmnożyła i nadal brak czasu na wszystko! Maciek coraz więcej czasu spędza w swojej niewykończonej pracowni. Zwierzył mi się niedawno, że to jego marzenie od zawsze: mieć takie miejsce do majsterkowania, dłubania i ... azyl od nas wszystkich w chwilach zmęczenia nami, powiedzmy;-)). No wiec ja się ciesze,  że jego marzenie się spełniło bo moim były Szuwary, tak więc w Krutyni przybyło dwóch takich co są spełnieni.


czwartek, 18 sierpnia 2011

i po zniwach

rżysko po ścince jęczmienia i owsa...
mała wiązka zboża dla nas
Maćka pracownia prawie ukończona.
Konik z sąsiedztwa miał dziś niezłą wyżerkę, bo oddaliśmy mu zboże przez nasz wyhodowane. Ładną ucztę miał nie ma co! Sobie zostawiłam tylko małą wiązkę aby ją postawić w rogu domu w czasie świąt bożego narodzenia. Czekam na Wasze opinie czy w następnym roku znowu zasiać zboże czy jednak wysokie różnorodne trawy???  Ma falować, to na pewno.

Maćka pracownia jest na ukończeniu, za chwilę zacznie się produkcja i wtedy pokażę Wam o co chodzi nam z tym pomysłem na drewno, bo nie każdy potrafi to sobie wyobrazić.  Pomysł Anonima (podpisujcie się w komentarzach, please!) by zorganizować kursy wycinania z drewna rożnych różności wydaje się być nowatorski. Warto spróbować, może jeszcze uatrakcyjnić taki  kurs np degustacją lokalnych wyrobów???

Z dalszych wieści  to:
strona internetowa jest w przygotowaniu.
poszukujemy niedrogiej dachówki z odzysku
zastanawiamy się jakie gry zakupić dla gości
przygotowujemy miejsce w wiacie na biesiady


Jest nad czym myśleć i co robić. I o to chodzi!


wtorek, 16 sierpnia 2011

jak cicho sie zrobilo....

Po bardzo pracowitym weekendzie chwila spokoju. Duzo nabytego doświadczenia. I od razu parę zmian: postanowiliśmy wysyłać pranie do profesjonalnej pralni, bo nie jesteśmy w stanie dobrze uprać i wyprasować naszej pościeli a szczególnie ręczników.... Ze strony ekonomicznej tez nie opłaca się samemu prac a ze strony logistycznej to prawie niemożliwe szczególnie gdy pogoda jest kiepska. 

Mamy rezerwacje na 2012 rok, to dobry znak! Nasi goście chwalą sobie ciszę, nasze położenie na uboczu i pokoje o wysokim standardzie i niebanalnym wykończeniu.  Słuchamy uważnie wszelkich wskazówek i już przygotowujemy więcej miejsc na wypoczynek czy zjedzenie posiłku na zewnątrz. 
UWAGA: mamy jeszcze parę wolnych pokoi na zawody w Gałkowie Cup 2012, więc nie czekajcie i już teraz rezerwujcie!

Piękna pogoda utrzymuje się. Ale zastanawiamy się czym naszych gości przyciągnąć gdy lato minie, ogłaszamy więc konkurs z pytaniem co Was zachęciłoby do przyjazdu poza sezonem letnim?
Suszarnie na grzyby? Biegówki? Joga? Kursy gotowania? A może coś jeszcze innego??? Piszcie!


sobota, 13 sierpnia 2011

i kolejna wiecha wisi!

No i jak tytuł posta wskazuje trzeci dach ukończony!

Sami zobaczcie:

Nowa przestrzeń do wykorzystania. Wiata dla gości, część tylna na pracownie  a góra? To miejsce na? No właśnie na co?
bardzo artystyczna wiecha, chyba ja zostawimy tam na dobre....




tak śpią psy umęczone przez ... dzieci
 

Opowiem Wam jak wygląda nasz standardowy dzień: 7 rano pobudka, Maciek pędzi do sklepu po świeże pieczywo, ja ubieram i  myje dzieci, robię śniadanie dla Kuby i coś dla psów. Następnie przygotowujemy śniadanie dla 8-12 gości. Po śniadaniu zmywanie, sprzątanie kuchni i domu. Potem sprzątamy pokoje w Szuwarach, dodam ze umycie porządnie jednego prysznica zabiera mi godzinę..... Pierzemy pościel, rozwieszamy i suszymy ją. Następnie ja piekę ciasta, gotuję obiad dla nas, a Maciek robi zakupy i wywozi śmieci.
W międzyczasie ja odbieram setki (naprawdę setki!) telefonów, odpowiadam na maile i oferty firm które do nas pukają dosłownie do drzwi, wyszukuję sama ofert na rożne potrzebne na już rzeczy, serwuję kawę gościom, rozmawiam z gośćmi, spotykam przechodzących turystów zainteresowanych przyjazdem i pobytem u nas. Na ile się da pielimy, podlewamy, kosimy i w tym wszystkim zajmujemy się dwójką  naszych brzdąców oraz psów. Dodam że karmię Antosia co też zajmuje niemało czasu.... Wieczorem kąpanie dzieci, i przygotowanie stołu do śniadania. Wystawienie i wstawienie trzeciego lub czwartego kompletu do zmywarki. Potem obchód terenu, blog i nocne prasowanie. W nocy trzeba wstać i wypuścić psy na siusiu... I to już wszystko prawie... prawie, bo po drodze jest cale mnóstwo innych spraw do zrobienia....

W poniedziałek przychodzi dziewczyna do pomocy!

czwartek, 11 sierpnia 2011

1000 naleśników szuwarowych;-)

Cały dom pachnie naleśnikami, ja pachnę nimi a nawet psy! Tyle nasmażyłam ich na jutrzejsze śniadanie...
Pachnie tez palonym drzewem z kominka bo zrobiło się tak zimno, że dla poprawienia atmosfery i nie ma co ukrywać - temperatury też, napaliliśmy w kominku i zaprosiliśmy naszych gości do  wspólnej nasiadowy. 

A telefon ciągle dzwoni, jakoś nagle wszyscy chcą spędzić ten długi weekend na Mazurach... Kołatka u drzwi też się urywa dziś ... oto co się nazywa prowadzić otwarty dom!

Dziś doszła nowo zamówiona i szyta w ekspresowym tempie pościel. Problemem jest póki co jej suszenie, no bo na prasowanie mam noce... Trochę takim stylem partyzanckim to się odbywa ale początki zawsze takie są, a kiedyś będziemy to wszystko wspominać i śmiać się ...
 
A tymczasem pocichutku stuknelo ponad 4000 odkryć  mego bloga!!! Dziękuje za czytanie!
kołatka co się urywa ostatnio od kołaczących nią ludzi...
Iguana matczynym wzrokiem ogląda wybryki malej Lollie

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Szuwary wieczorową porą

Czujemy niesamowity przypływ energii! Praca dla siebie, choć niesie ryzyko daje dużo satysfakcji a już szczególnie jeśli płynie pozytywny odzew od naszych gości. Nazbierało się ostatnio tak dużo komplementów i tak bardzo miłych slow, że nieuchronnie musi przyjść kolej na kubeł zimnej wody??? A może jednak nie, bo goście przecież widza ile starań i serca tu włożyliśmy  i jak nam zależy na dalszym rozwoju Szuwarów przy jednoczesnym zachowaniu ich kameralności. Zbliża się długi weekend, jeden chyba z najbardziej pracowitych w tym sezonie, każdy chce gdzieś wyjechać i szuka noclegu... Jest tak wielkie zainteresowanie pokojami ze gdybyśmy mieli ich z 50 to tez wynajęłyby się... ale przecież nie o to chodzi... Ma być milo i jak już wspomniałam kameralnie. 

A teraz czas na porcję zdjęć z Szuwarów o wieczorowej porze;-0





sobota, 6 sierpnia 2011

ciagnie Kasię w las....

Jak widać po malej ilości wpisów jesteśmy bardzo ostatnio zajęci i brak nam czasu na wszystko. Najważniejsze, że pierwsi goście Szuwarów są zadowoleni, a my szybko uczymy się bycia gospodarzami. Cały czas staramy się ulepszać pobyt naszym gościom. Wiemy już nad czym musimy popracować i co zrobić żeby było jeszcze lepiej, milej i wygodniej. Zrobiła się już długa lista nowych rzeczy ....a dopiero co się zamknęła lista rzeczy budowlanych do zrobienia.... A tu trzeba szybko znaleźć miejsce na integracje grup - może część Macka pracowni do tego się nada?  Musimy przygotować miejsce na ognisko, rozbudować też plac zabaw dla dzieci - choć nasze trawy z wykoszonymi ścieżkami robią za całkiem niezły labirynt i dzieciaki uwielbiają się wśród nich bawić. Także łódka, z naprędce wykonanymi wędkami, cieszy się  dużym powodzeniem wśród dzieciarni.

Bycie właścicielem pensjonatu uczy nas wiele nowych umiejętności i daje doświadczenia. Ja już wiem ze bez komórki praktycznie nie wolno mi się ruszyć nigdzie, a telefon oczywiście dzwoni zgodnie z prawem Murfiego najwięcej wtedy gdy np prowadzę samochód. Wiem po paru dniach wynajmowania pokoi, ze internet to potęga i w przypadku Szuwarów to jest póki co najpopularniejszy sposób przyciągania gości.

No wiecie co! Żeby mi pod domem wyzbierać borowiki! Pod naszą  bramą rosły sobie w trawie borowiki, a dokładnie 7 sztuk wielkości sporych spodków i - wyzbierała mi je lokalna babcia... Smacznego jej życzę, ale następnym razem to już ją ubiegnę;-))
No parę grzybków się jednak znalazło, za mało na ucztowanie ale do ekspozycji w sam raz;-))

oto mój borowikowy bukiet

słonecznikowy ogródek
słonecznik to taki wdzięczny kwiat
jak urosła Lola


Zawsze lubiłam obserwować ludzi, poznawać ich i ich myśli, świat(opogląd) a teraz mam szerokie pole do moich  obserwacji,  ale fajnie! Goście przyjeżdżają do nas z całego świata i nie muszę się ruszać aby poznawać ciekawych ludzi. Pozdrawiam Was moich czytelników serdecznie!

pa pa

czwartek, 4 sierpnia 2011

to nie ustawka



Obserwowanie malej Lollie przynosi nam wiele radości.... Ten mały zbój broi ale ile przy tym jest śmiechu. To zdjęcie wyżej nie jest ustawka! Lollie wymyslila sobie, ze lezanka Antosia bedzie wspanialym miejscem wypoczynku. I dla Antosia już nie było miejsca;-))

Szuwary ukończone, pracujemy już tylko nad ich udoskonalaniem. No i zapełnianiem pokoi: drogą pantoflową, Facebookiem, ogłoszeniami  na internecie i pokazywaniem na bieżąco pokoi.  W międzyczasie powstaje dach na pracowni Macka.

widok z lodki w Szuwarach
czarnuszka