czwartek, 29 września 2011

zabawa fotografią


Nasi goście podczas pobytu u nas często robią zdjęcia, czasem nawet całkiem udane. 
Czasem chce się im nawet pobawić fotografią jak np panu Mallek, który zrobił panoramę
(trzeba paskiem przeciągnąć aby cale zdjęcie obejrzeć) i szkic Szuwarów. 

Nadsyłajcie do nas Wasze fotografie z Waszego pobytu, najładniejsze zdjęcia nagrodzimy!

poniedziałek, 26 września 2011

Zorro






Nasza czereda ciągle się powiększa! Od piątku jest z nami kot, dodam - że całkiem czarny kot! Wygląda na to, że mu się u nas podoba, bo nie rusza się z miejsca. Jeśli zechce - zostanie bo zakładaliśmy od początku że kot być musi, ale dachowiec i znajda. Czekaliśmy aż los go ześle i widać teraz to się stało;-) Roboczo go zwiemy Zorro, ładne imię ale ciężko się wola, wiec możecie  nam  podsyłać Wasze propozycje. Iga i Lola są zazdrosne i jak to psy uganiają się za Zorro ale on sobie za wiele z tego nie robi i prycha na nie z góry. Nasz nowy nabytek lubi przebywać z Mackiem w jego pracowni, no to chyba można uznać, że mój mąż dorobił się nowego asystenta? 

A na zdjęciu powyżej prezentuje się nasz pasikonik, który też zapragnął ciepła naszego domu i zamieszkał pomiędzy szybami. Zal go eksmitować na to zimno nocne, ale czy to dobre mieszkanie dla tego zielonego jegomościa???? 

Jak to wszystko do nas lgnie;-))

piątek, 23 września 2011

vamos a la playa



Vamos a la playa, czyli idziemy na plażę! Tyle pamiętam z mego hiszpańskiego;-)  Kolejne wyroby Maćka maja nawiązywać do rzeki, plaży a więc rybki i domki plażowe.... A na płażę wędrują sobie 2 jelonki i 1 krówka... Jak Wam sie podoba nasza czereda? W przygotowaniu kot obiecany Lucy oraz konie na zbliżającego się Hubertusa. W międzyczasie musimy zacząć wyrabiać ozdoby świąteczne, bo święta przecież tuż tuż;-))
Chcę zrobić wystawę Macka prac za jakiś czas, może właśnie w czasie Hubertusa na którego ściąga tu wiele gości. Będzie grzaniec, mały poczęstunek i pokaz wyrobów, przyjeżdżacie???

Zapraszamy też na stronę Maćka:
http://pomyslnadrewno.pl

środa, 21 września 2011

pierwsze koty za płoty;-)


W tytule posta powinnam chyba powiedzieć nie pierwsze koty a raczej świnki, zające, króliki, psy, kaczki i słonie! Chodzi o pierwsze produkty Macka! No i trochę moje... Maciek wycina, ja maluję i zdobię. Wciagnęgło nas!!! Fajna zabawa z tego. Kazdy wieczór poświęcamy tym wycinankom, stad zaniedbany blog, sorki K.D!!!! Cieszę się, ze wreszcie mamy czas, narzędzia i miejsce pracy aby realizować nasz drugi projekt czyli Pomysł na Drewno. Musicie dać znać co się Wam - jako potencjalnym klientom podoba! 

Proszę baaaaaaaaaaaardzo o komentarze.


Jesteśmy bardzo ciekawi Waszych opinii. Mamy wielką nadzieje, że ktoś doceni te wycinane ręcznie drewniane ozdoby. Ze będzie się to sprzedawało. Ze są koneserzy pięknych wyrobów, którym poświęca się czas i serce i które wreszcie nie są hurtowo robione w Chinach. Ze udowodnimy innym, że mamy rację robiąc TAKIE COŚ!

Wieczory spędzane w pracowni są nawet bardziej niż fajne, ale robi się już zimno i trzeba jak najszybciej pomyśleć o zainstalowaniu kozy. Inaczej zamarznie mi mąż!

W ciągu dnia też nas ciągnie do Pomysłu na Drewno więc o ile nie ma gości i innych pilnych obowiązków to coś tam ciągle robimy. Dzieci nam towarzyszą... psy teę. A czasem nawet koniki polne, sami zobaczcie a szukajcie na głowie Tośka;-)


Pozdrawiamy wiernych czytelników!

piątek, 16 września 2011

na bagnach

Antoni pozdrawia babcie i dziadka!

jesienny obrazek Kuby
Kuba znalazł borowika, nie ten co leży - robaczywy tylko zdrowy pod ręką
A obok zaraz drugi, niestety robaczywy...
Krutynska Amazonia
Szukamy aligatora;-)

Wczoraj poszliśmy na dawno obiecany Kubusiowi spacer na bagna.  Warto było! Dla pięknych widoków i dla paru znalezionych borowików!

środa, 14 września 2011

Szuwarówka

Pychówki nad opustoszałą Krutynią

Ostatnie 4 dni ciągle coś przetwarzam albo wekuję jak kto woli. Zastawiłam już parę poleczek w  naszej spiżarni: powidłami,  gruszkami w słodkiej zalewie, całymi pomidorami, relishami z pomidorów, cebula w marynacie, grzybkami marynowanymi, śliwkami w czekoladzie i wreszcie chutnejami  (czatnejami?). Najbardziej jestem zadowolona z tych ostatnich, bo czatneje to love or hate thing. Ja je kocham od czasów indyjskich a pobyt w Anglii tylko tę miłość pogłębił. W Anglii jest mnóstwo sklepików hinduskich i można bez problemu odnaleźć wszystkie smaki poznane w Indiach... 
tu na Mazurach mogę sobie tylko sama próbować odtworzyć te smaki. Chodzą za mną czatneje z limonek...
Dla pociechy z braku limonek zrobiłam konfiturę z jarzębiny i jabłek! Też kapkę egzotycznie, czyż nie?

Wczoraj udało mi się też upiec chleb w garnku żeliwnym, chleb na drożdżach na razie, bo na zakwas i wspólne pieczenie z Izka czekam. Jak na druga moja probe z pieczenia pieczywa to mogę uznać ten chleb za całkiem udany. Nie bez przygód to kucharzenie mi wychodzi ... np kuchnia się zadymiła cala,bo coś mi tam kapnęło w piekarniku, wyglądało to na mały pożar akurat jak wkroczyli goście do domu....

Sukcesy i porażki przechodzę na polu kulinarnym... Porażką okazał się karmel do deseru Flan de Narnaja, przepis znaleziony na blogu. Skuszona zdjęciem zrobiłam deser pomiędzy obieraniem pomidorów a drylowaniem śliwek. I klapa. Deser ogólnie smaczny i łatwy do zrobienia ale karmel miał być ta przysłowiową wisienka na torcie i wyszedł zgrudkowany cukier. Maż okiem fachowca osadził, że dałam za dużo cukru w stosunku do wody, choć zgodnie z przepisem.... Nie ma co ślepo kopiować tych przepisów, taka to nauczka wyniesiona z wczorajszego gotowania. W ogóle to wyobraźnia podparta pięknymi zdjęciami z blogów też czasem działa za ostro i tak np skandynawska zupa buraczkowa z przyprawami, która wyglądała tak kusząco  okazała się kompletnym nieporozumieniem.... 

Słowem metodą prób i błędów uczę się ciągle czegoś nowego w kuchni. 
Ale i tak najgorsze jest w tym calym wekowaniu dopasowanie słoika do zakrętki!!! 
Mowię Wam: białej gorączki można dostać jak nie pasuje 10 zakrętka....

A dzis powstala Szuwarowka! 
Czyli coś wiśniowego i coś % dla specjalnych gości!!!!!!!!!!!!!!!!
Pyszności.............


niedziela, 11 września 2011

kawalek Augustowa w Krutyni


Jak już kiedyś wspominałam większość mojej rodziny to zapaleni ogrodnicy. Niedawno jedna ciocia zaproponowała nam część swoich roślin, których ma w nadmiarze. I dziś Maciek przywiózł kawałek ziemi augustowskiej wraz z co najmniej setka rożnych roślin. Miejsca do sadzenia roślin u nas dostatek. Na przyszły rok trzeba jednak zabezpieczyć rośliny przed psiakami oraz dzieciakami wszędobylskimi. Nadal poszukiwane są jaśminy i bzy - jeśli ktoś ma w nadmiarze chętnie przygarniemy;-) Wszystko co sadzimy na glebie pieczarkowej od brata ma się bardzo dobrze u nas, rośnie wręcz fenomenalnie. 


Te czerwone słoneczniki ze zdjęcia przeszły a raczej przerosły wszelkie moje oczekiwania;-!

sobota, 10 września 2011

stoły i ławy są ale ...

Stoły i ławy są  ale - gości nie ma ..
Wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom naszych gości organizując więcej miejsca do siedzenia, a tu  nie ma kogo posadzić! Jaka szkoda! Pogoda przecież jest super, co zresztą widać na zdjęciu, grzyby też dopisują a w Krutyni i u nas pustki....

Co do wiaty powyższej to w planach jest wylewka posadzki i oszklenie jej oraz zamontowanie kozy lub kominka. W ten sposób będziemy mogli serwować tam śniadania ale i urządzać kameralne imprezy typu Sylwester na 5-8 par, z kuligiem, ogniskiem i grzańcem.

Tymczasem zajęliśmy się ogrodem, przesadzaniem, przycinaniem itd. Nasza łódka będzie schowana rzeczywiście w szuwarach a dokładnie w szuwaropodobnych trawach.

piątek, 9 września 2011

ja i Kubuś

pieczemy z Kuba ciasto śliwkowe dla dziadka i babci
kładą nam kanalizacje





Dzisiaj w domu rządzę się z Kubusiem. Zostaliśmy sami, Antoś śpi więc czas podzieliliśmy na nasze dwie pasje: gotowanie i ... koparki. To pierwsze to moje jakbyście się nie domyślili a koparki Kuba uwielbia ponad wszystkie inne maszyny. Od zawsze! Dziś Kuba wisiał na plocie pól dnia i oglądał kopanie kanalizacji! Wreszcie nie będzie stresu, że szambo nie będzie wybrane na czas gdy Szuwary są pełne gości!
Gdyby tak jeszcze Tepsa zechciała położyć linie i byłby szybki internet.... 


środa, 7 września 2011

te straaaaszne blogi kulinarne

a ja rosnę i rosnę i niedługo Igę przerosnę....
komu maślaki komu??? bo u nas rosną wszędzie w ogrodzie
Lola znalazła sobie kolejne nietypowe miejsce do lezakowania.....
Kuba hulajnoguje a w tle okna do Macka pracowni
zawodowy wyrywacz maminych włosów czyli Tosiek




Blogi kulinarne to rzecz  straszna, bo nie mogę się od nich oderwać... Monika, po co mi dałaś linki na nie??? Czytam te przepisy - chce się to od razu jeść, a jak widzę te piękne zdjęcia no to muszę od razu gotować. 
I tak: masło orzechowe - zrobione, muffinki malinowe - gotowe, warzywa z własnym sosem pesto - zrobione i jeszcze smażę powidła śliwkowe.... Z kuchni prawie nie wychodzę chyba, ze tylko do ogrodu po zioła no i maślaki na  zupę grzybowa!. 



Lecę gotować!

poniedziałek, 5 września 2011

pierwsze jabłuszko Antosia

tak wygląda reakcja na pierwszy smak inny niż mleko mamy;-)





Antoś od jakiegoś czasu patrzył wręcz zachłannie na to jak inny domownicy pałaszowali jedzenie. Wyglądał na bardzo zainteresowanego i takiego co sam chętnie urozmaiciłby swoje menu. Czemu nie? W końcu ma prawie 6 miesięcy! Dostał więc starte jabłuszko... ale jak widzicie jego smak nie podszedł naszemu Maluchowi;-)) Potem była kaszka i tez nie smakowała ale już gruszka bardzo słodka TAK!

niedziela, 4 września 2011

ślub

na rzece Krutyni Michał i jego nowo-poślubiona zona Toni.


W Szuwarach zamieszkali goście weselni. Przybyli do nas niezapowiedzianie, bo inny zarezerwowany przez nich pensjonat nie spełniał ich oczekiwań i postanowili przenieść sie do nas! 
Bylo nam niezmiernie milo mieć tak specjalnych gosci. 

Michał i Toni choć nie pochodzą z Mazur postanowili mieć ślub i wesele nad woda, dużą lub małą: morze zostało wyeliminowane na korzyść pięknej Krutyni! Dobry wybór! Pogoda dopisała wspaniale, karczma Zacisze spisała się wspaniale jak miejsce biesiadne a nasz Gościniec został okrzyknięty najbardziej ekskluzywnym miejscem do spania w Krutyni! Wow! Dziękujemy za te mile słowa!

Goście bawią u nas od piątku do poniedziałku, ale że są bardzo  mało absorbujący to w sobotę oraz niedzielę mogliśmy opuścić miejsce pracy i oddać się pielęgnowaniu bardzo starych i nieco młodszych przyjaźni. Z Moniką i Piotrem zwiedziliśmy okolice, powieczerzalismy w Galkowie w Dworku Łowczego a w niedzielę odkryliśmy kawałek Włoch w samym sercu Mazur za co dziękujemy pięknie Tatianie i Michałowi, było pysznie! 
W ogóle to był bardzo  udany weekend i nich żałują Ci co tu nie przyjechali!