Pychówki nad opustoszałą Krutynią
Ostatnie 4 dni ciągle coś przetwarzam albo wekuję jak kto woli. Zastawiłam już parę poleczek w naszej spiżarni: powidłami, gruszkami w słodkiej zalewie, całymi pomidorami, relishami z pomidorów, cebula w marynacie, grzybkami marynowanymi, śliwkami w czekoladzie i wreszcie chutnejami (czatnejami?). Najbardziej jestem zadowolona z tych ostatnich, bo czatneje to love or hate thing. Ja je kocham od czasów indyjskich a pobyt w Anglii tylko tę miłość pogłębił. W Anglii jest mnóstwo sklepików hinduskich i można bez problemu odnaleźć wszystkie smaki poznane w Indiach...
tu na Mazurach mogę sobie tylko sama próbować odtworzyć te smaki. Chodzą za mną czatneje z limonek...
Dla pociechy z braku limonek zrobiłam konfiturę z jarzębiny i jabłek! Też kapkę egzotycznie, czyż nie?
Wczoraj udało mi się też upiec chleb w garnku żeliwnym, chleb na drożdżach na razie, bo na zakwas i wspólne pieczenie z Izka czekam. Jak na druga moja probe z pieczenia pieczywa to mogę uznać ten chleb za całkiem udany. Nie bez przygód to kucharzenie mi wychodzi ... np kuchnia się zadymiła cala,bo coś mi tam kapnęło w piekarniku, wyglądało to na mały pożar akurat jak wkroczyli goście do domu....
Sukcesy i porażki przechodzę na polu kulinarnym... Porażką okazał się karmel do deseru Flan de Narnaja, przepis znaleziony na blogu. Skuszona zdjęciem zrobiłam deser pomiędzy obieraniem pomidorów a drylowaniem śliwek. I klapa. Deser ogólnie smaczny i łatwy do zrobienia ale karmel miał być ta przysłowiową wisienka na torcie i wyszedł zgrudkowany cukier. Maż okiem fachowca osadził, że dałam za dużo cukru w stosunku do wody, choć zgodnie z przepisem.... Nie ma co ślepo kopiować tych przepisów, taka to nauczka wyniesiona z wczorajszego gotowania. W ogóle to wyobraźnia podparta pięknymi zdjęciami z blogów też czasem działa za ostro i tak np skandynawska zupa buraczkowa z przyprawami, która wyglądała tak kusząco okazała się kompletnym nieporozumieniem....
Słowem metodą prób i błędów uczę się ciągle czegoś nowego w kuchni.
Ale i tak najgorsze jest w tym calym wekowaniu dopasowanie słoika do zakrętki!!!
Mowię Wam: białej gorączki można dostać jak nie pasuje 10 zakrętka....
A dzis powstala Szuwarowka!
Czyli coś wiśniowego i coś % dla specjalnych gości!!!!!!!!!!!!!!!!
Pyszności.............
co to jest na zdjęciu?
OdpowiedzUsuńBeata
to coś to bardzo omączony chlebek, po zdjęciu maki z wierzchu ukazała się bardzo apetyczna brązowa skorka
OdpowiedzUsuńSzuwarówka wiśniowa to jest to :) Na jesienne zimniejsze wieczory...
OdpowiedzUsuńKasiu! Nie torturuj! Pisz czesciej Twojego Bloga!
OdpowiedzUsuńKD