sobota, 21 maja 2011

W krutyni zakwitly konwalie

Szkoda, ze nie da sie przeslac przez bloga zapachu lasu po deszczu czy  spiewu ptakow... W powietrzu po burzy, ktora wlasnie przeszla - czuc zywice i zapach konwalii moich ulubionych. Az chce sie zyc, pracowac
a jest co robic. Budowa Szuwarow - naszego pensjonatu, ukladanie podjazdu, pielenie warzywniaka i klombow, koszenie trawy a w miedzyczasie obsluga dwoch maluchow. I to wszystko jest spelnieniem naszych marzen, cos na co czekalismy latami. Wreszcie jestesmy na wlasciwym miejscu i robimy to co lubimy. Do tej pory udalo sie nam zbudowac nasz dom, troche zagospodarowac teren wokol, choc staramy sie zachowac jak najbardziej naturalny stan przylesny. Teraz cala para poszla w budowe Szuwarow, gdzie beda pokoje do wynajecia. Szuwary juz sa pod dachem, teraz je odeskowujemy, w miedzyczasie uklada sie podjazd z kamienia polnego a Maciek usilnie stara sie zazielenic teren wokol. Wiele sie dzieje, codziennie pracuje tu pare ekip. Mamy nadzieje otworzyc Szuwary na sierpien.
Moze przy odrobinie szczescia uda sie???

Przypomniało mu sie przeczytane gdzies zdanie ze "Bogowie nie lubia patrzec na zbyt szczesliwych ludzi " i pewnie dlatego zeslali na nas komary... A tak byloby fajnie bez nich.... Pijemy z przyjaciolmi kawke na tarasie zagryzajac ciastem cytrynowym i jest prawie perfekcyjnie, prawie bo komary tna!
Maciek stara sie pogodzic zycie towarzyskie z dogladaniem ekip ukladajacych bruk. Podjazd prezentuje sie calkiem fajnie, o ile sie lubi bruk z kamienia polnego a wyglada to tak:


Tu musze dodac ile cierpliwosci wymaga pisanie bloga z krutynskiej wsi. Jest tu bardzo slaby internet i ciagle przerywa mi polaczenie, co oznacza ciagle ponawianie polaczenia, wpisywanie od nowa tekstu i zalaczanie zdjec. Za ktoryms razem wreszcie sie udaje... Do cierpliwych nie naleze wiec sie niezle wkurzam, ale to jedna z rzeczy ktorych nie mozemy zmienic wiec musimy zaakceptowac, to jest nie moja niecierpliwosc bo nad ta moznaby popracowac tylko ten beznadziejny net.... Ale tak to jest jak sie mieszka na koncu swiata gdzie Tepsa nie chce zrobic przylacza.... A wiec na minusy zycia tu wypadaja komary i slaba lacznosc ze swiatem.
No ale to chyba niewielka cena za las, rzeke i cisze?
Co jeszcze sie u nas dzieje? Chlopaki  z ekipy stolarskiej opalaja deski na elewacje naszych Szuwar. Opalanie jednoczesnie impregnuje deski jak i imituje ich stary wyglad, a o to nam chodzi. Lubimy starocia ale tez z duza doza nowoczesnosci. Tak wyglada powstajaca elewacja:



Dom nabiera powoli charakteru, widac efekt. Ciesze sie ze za miesiac wreszcie bedzie teren ogarniety, nie bedzie tego kurzu wszedobylskiego od budowy, i piasku w domu naniesionego prze naszego psiaka i zboja czyli Kube. Oto glowni sprawcy mojej syzyfowej pracy sprzataczki:


A wieczory w Krutyni pod lasem sa urokliwe, slychac swierszcze, bociany szybuja nad naszym polno-lesnym terenem i te magiczne zachody slonca! Fajnie jest usiasc wreszcie po calym dniu bieganiny i odetchnac. To esencja calego naszego dnia.


Do jutra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz