niedziela, 22 maja 2011

Dzis trochę o roślinkach.

Wygląda na to, że grzebać w ziemi lubi cała moja liczna - bliższa i dalsza rodzina. Nawet nasz 3-letni Q-buś połknął bakcyla i wyciąga swoją kosiarkę ile razy Maciek kosi, pieli ze mną czyli wyrywa wszystko jak leci;-) rwie się do siania i nawet zna już sporo nazw kwiatów. Fajnie widzieć jak dzieci biorą to co dobre od nas. Na poważniej w ogrodnictwo zaczęliśmy się bawić w Anglii skąd też przywieźliśmy zebrane przez Macka rożne sadzonki a dokładnie 650 sadzonek z czego większość ładnie się przyjęła na polskiej glebie. I w ten sposób mamy ze sobą kawałek Anglii ! Najgorzej polska zimę przeszły bukszpany ale i one powolutku odbijają, co widać na załączonym zdjęciu. Dumą napawa mnie za to mój warzywniak a w nim rukola, szczypiorek, zioła, sałaty, trochę poziomek i truskawek oraz groch głównie dla spróbowania dla Kuby, który nie miał jeszcze okazji zjeść polskich truskawek! Co za strata, ale do odrobienia, już nie możemy się doczekać sezonu truskawkowego! A tymczasem rosną nam za płotem dzikie poziomki - najlepsze! Ich zapachu i smaku nie da się porównać do hodowlanych.

Takie skrzynki są dość praktyczne bo łatwiej się w nich pieli, chyba też mniej chwastów w nich wyrasta. Dla mnie nadają się  idealne na  pierwszoroczny warzywniak tyle że Iga - nasz beagle -uważa, że to też idealne miejsce, ale na zabawę a truskawki są do wyrzucania ich z ziemi. W planach jest mała szklarnia i większy warzywniak wiec teraz to tylko taka przymiarka żeby sprawdzić co rośnie dobrze, bo w Anglii plaga ślimaków i innych szkodników bardzo ograniczała pole działania. Odpukać, ale wygląda na to,  że tu nie ma takich ilości tych śliniaków;-) jak mawia Kuba. W planach mam też dziką łąkę, to jest tę część ogrodu, która i tak jest dziką - obsieję kwiatkami ląkowymi. Do takich zakątkow będą prowadzić wykoszone ścieżki w trawie, bo trawy - dzikie, wysokie - kocham bardzo. Dla mnie są one tak samo piękne jak kwiaty. Na szczęście mamy tak duży teren, że mogę pozwolić sobie na cześć ogrodu cywilizowaną, ogładzoną i tą dziką, naturalną. Na to trzeba lat wiec na razie rosną sobie sosny, a wśród nich w zeszłym roku były nawet kanie i maślaki w dużych ilościach. Rosły też jagody, szczaw, wspomniane poziomki - więc na dobrą sprawę można by się jakoś z tego wyżywić;-)). Innym pomysłem jest obsadzenie paprociami ścieżynki, która prowadzi przez cały nasz ogród aż do płotu gdzie schowana jest tylna furtka wiodąca wprost do lasu. W Anglii, każdy szanujący się ogrodnik ma ukryta przynajmniej jedna furtkę. Wiem, często się powołuje na Anglię, ale w końcu spędziliśmy tam 7 lat życia, wiele się tam nauczyliśmy.  Chyba stałam się Anglofilem, bo ciągle porównuję wszystko do Anglii i tęsknie do niej czasami, a może i częściej niż czasami, ale o tym innym razem.




Jeszcze innym z moich dziwnych pomysłów było obsianie jęczmieniem i owsem dwóch klombów przy ścieżce wiodącej do Szuwarów. Mam taka wizję łanów poruszanych przez wiatr, z makami i chabrami pomiędzy kłosami. Maciek się śmieje, że będzie chodził z rękami nad ścielącymi się łanami jak w Gladiatorze;-) No i o to chodzi, ale na efekt trzeba poczekać do późnego lata. Lubię eksperymentować i zimą obmyślam sobie takie dziwne łączenia roślin, paproci, zbóż i traw. Cieszę się jak dziecko ze mam wreszcie własny ogród z własnymi kwiatami i mogę realizować własne pomysły, do tej pory pracowałam w czyichś ogrodach i mogłam tylko pomarzyć o takim czymś. Teraz mam własny wymarzony dom z własnym wymarzonym ogrodem. Czego można więcej chcieć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz