niedziela, 31 sierpnia 2014

koniec

To już jest koniec: wakacji, sezonu i lata. Jutro wracamy do szkoły, obowiązków i zupełnie innego rytmu dnia. Juz wczoraj wyjechali ostatni nasi goście. Po raz pierwszy od 4 miesięcy nie było u nas nikogo oprócz nas. Dziwne uczucie! Nawet brama odzwyczajona od zamykania nie chciała się zamknąć po tylu miesiącach bycia otwartą non-stop. To było cudowne lato! Bardzo dobry sezon i udane wakacje! Do ostatniego dnia dopisała nam pogoda! Dzisiaj też było słonecznie, cieplutko bo aż 22 stopnie. Zaliczyliśmy spływ zupełnie pustą rzeką! To jest to! Na trasie od Rosochy do Ukty nie spotkaliśmy nikogo! Cala rzeka była dla nas, pięknie było - tak cicho i pusto może być tylko właśnie we wrześniu choć to ostatni dzień sierpnia! Dobra wieść jest taka, ze i wrzesień zapowiada się na całkiem fajny miesiąc. Po spływie urządziliśmy sobie wyprawę na wrzosowiska w Karwicy gdzie zawsze jest zatrzęsienie tych kwiatów. No i zaczęłam znowu robić wianki, to też znak że mam więcej czasu! To był pierwszy taki leniwy dzień od samego początku do końca... Oj potrzebny nam był!








czwartek, 21 sierpnia 2014

jesien

Jesień dla mnie zawsze pachnie suszonymi grzybami. I choć kalendarzowo mamy jeszcze lato to w powietrzu czuć jesień i nie tylko dlatego, że w piekarniku wolniutko suszą się borowiki. Odleciały bociany, wieczory i poranki są już chłodne a w powietrzu powiało nostalgią jesienną. I choć odrobinę żal odchodzącego lata to było ono tak cudne i tak wyjątkowe w tym roku, że pozwalamy mu odejść ... Dawno nie było tak ciepłego, słonecznego i bez-komarowego lata u nas! Bedzie co wspominać w długie jesienne i zimowe wieczory. Ale i jesień ma swoje uroki. Dla nas to czas kiedy spowalniamy obroty a nasze życie nabiera spokoju i stałego rytmu. Pracy jest mniej więc można dłużej pospać, wreszcie przeczytać wszystkie zaległe gazety i książki, zacząć regularnie biegać i spacerować. Wszędzie robi się bardzo pusto i jeszcze bardziej cicho. Na rzece pustki, we wsi tez, a mieszkańcy Krutyni zaczynają przygotowania do zimy - wszędzie słychać prace pił  i siekier, bo trzeba drwa przygotować na opal. Ale mamy jeszcze chwilę do tego, jest jeszcze lato, i grzybów wysyp wiec na razie tym żyjemy;-)) Jeszcze chwilkę!






niedziela, 10 sierpnia 2014

Pranie

Obiecałam jakiś czas temu wpis o Leśniczówce Pranie i oto jest. Okazją do zrobienia zdjęć stal się koncert Anity Lipnickiej organizowany właśnie w Praniu, na którym miałam przyjemność byc wraz z paroma gośćmi z Szuwarów. Muzeum Gałczyńskiego od lat stanowi niekwestionowane centrum kultury nie tylko Gminy Ruciane-Nida, ale całego powiatu piskiego, szczególnie latem to miejsce zapewnia bogaty repertuar. W leśniczówce w lipcu i sierpniu odbywają się wieczorki poetyckie połączone z recytacją wierszy Gałczyńskiego i prezentacją muzyki głownie poważnej. Przed nami jeszcze koncert Stanisława Sojki, poezja Gałczyńskiego i Różewicza w interpretacji Wojciecha Malajkata a także cotygodniowe teatralno plastyczno-literackie zajęcia warsztatowe dla dzieci. Do tego miejsce jest pięknie położone nad jeziorem Nidzkim, z malowniczym zejściem na brzeg, otoczone zewsząd puszcza Piską. Pięknie się słucha  muzyki czy wierszy w takich okolicznościach przyrody. 

.





Teraz troche informacji z netu o samym muzeum:

''Leśniczówka Pranie, przed wojną Seehorst, powstała około 1880 r. i była leśnictwem wsi Krzyże. Polska nazwa “Pranie” wzięła się od łąki nad którą leży leśniczówka, a która jak mówili Mazurzy “prała” czyli osnuwała się mgłą, dymiła . Położona w Puszczy Piskiej tuż nad jeziorem Nidzkim. Przeszła do historii dzięki pobytom w niej wybitnego polskiego poety Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, który po raz pierwszy przybył do Prania w lipcu 1950 r.. Przyjeżdżał z Warszawy przez kolejne trzy lata, jako gość ówczesnego leśniczego Stanisława Popowskiego. W 1952 r. wraz z żoną Natalią snuł plany zamieszkania na stałe w okolicy jeziora Nidzkiego, które zniweczyła nagła śmierć poety w grudniu 1953 r.. W 1980 r. w Praniu utworzono Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jako oddział Muzeum Okręgowego w Suwałkach. Po reformie administracyjnej Polski w 2000 r. Muzeum znalazło się w województwie warmińsko-mazurskim i podlega Radzie Powiatu w Piszu.
 Wokół Prania biegnie ufundowana przez Nadleśnictwo Maskulińskie, przyrodnicza ścieżka dydaktyczna. Tą trasą odbywał niewątpliwie spacery Konstanty Ildefons Gałczyński w latach 1950 – 1953. Ścieżka rozpoczyna się na parkingu w Praniu, wiedzie wzdłuż leśniczówki i fragmentu jeziora Nidzkiego, zatacza koło i prowadzi z powrotem na parking. Jej długość wynosi 1400 metrów, przeciętny czas zwiedzania – 40 minut.''

A na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Przy parkingu w Praniu można znaleźć skrzynkę z darmowymi książkami. Wyczytałam, ze ten pomysł zwany ''Darmowymi sąsiedzkimi bibliotekami'' narodził się w 2009 r. – i od tego czasu podbija Stany Zjednoczone i nie tylko jak widać! Wystarczy niewielka skrzynka na książki zamontowana przed domem, w której właściciel może pozostawić wartościowe pozycje ze swojego księgozbioru. Wypożyczyć je może każdy. W zamian może (ale nie musi) pozostawić w skrzynce jedną ze swoich książek. Osoby korzystające z takich bibliotek podkreślają, że to nie tylko świetny sposób na promocję czytelnictwa, ale też budowanie sąsiedzkiej wspólnoty.



Do następnego razu!

piątek, 8 sierpnia 2014

Mazury

Wypadałoby znać te nasze Mazury trochę lepiej i dalej niż rzut kamieniem z Krutyni więc kiedy się nadarzyła okazja to ruszyłam dalej. W miejsca znane, mniej znane i wcale mi nieznane. Te pierwsze to Święta Lipka, miejsce piękne acz naznaczone traumą zbyt częstych odwiedzin z czasów dzieciństwa, kiedy to każdemu gościowi obowiązkowo pokazywało się to sanktuarium plus Wilczy Szaniec oraz zaliczało przejażdżkę statkiem po Śniardwach... Przez 20 lat ten zestaw atrakcji turystycznych wzbudzał gęsią skórkę u mnie i rodzeństwa aż nagle stwierdziłam, że już nie pamiętam dobrze jak wygląda Święta Lipka - znaczy można jechać!

Strona mazury.info.pl tak objaśnia źródła kultu maryjnego tego miejsca:

''Początki sanktuarium maryjnego sięgają XIVw., kiedy to w Kętrzynie skazanemu na śmierć objawiła się Matka Boska i poprosiła o wyrzeźbienie jej postaci z Dzieciątkiem. Mając w oczach obraz Pięknej Pani, w oczekiwaniu na egzekucję, skazany w ciągu nocy wyrzeźbił w.kawałku drewna Jej figurkę. Rankiem znaleziono przy skazańcu rzeźbę. Była tak piękna, że zdumieni doszli do wniosku, iż jest to znak bożego ułaskawienia i zwrócili skazanemu wolność. Dziękując Matce Boskiej za uratowanie życia ucieszony człowiek szedł w kierunku Reszla szukając po drodze dorodnej lipy, na.której mógłby postawić rzeźbę, jak poleciła mu Piękna Pani w widzeniu. Właśnie tutaj, gdzie stoi obecna bazylika, napotkał wspaniałą lipę. W krótkim czasie miejsce to zasłynęło cudami i.uzdrowieniami. Zdziwieni pasterze patrzyli, jak przechodzące obok lipy owieczki klękały, niewidomi odzyskiwali wzrok. Zaczęły przychodzić pielgrzymki wiernych. Proboszcz z Kętrzyna w.uroczystej procesji kilkakrotnie przenosił cudowną figurkę do kościoła w mieście. Rzeźba znikała stamtąd i ponownie pojawiała się na drzewie, gdzie ją ustawił ocalony skazaniec. Postanowiono zbudować właśnie tutaj kaplicę.''


Nasza mini wycieczka trafiła akurat na koniec koncertu organowego, który jest ciekawym przeżyciem szczególnie dla dzieci podziwiających rożne poruszające się figurki. ''Odwiedziliśmy'' świętego Antoniego, patrona ''wycieczkowych'' dzieci, przeszliśmy się krużgankami i już ruszaliśmy dalej w kierunku Reszla, gdzie na odcinku 6 km można podziwiać ustawione barokowe kapliczki drogi różańcowej. Jest ich 15 i pięknie wtapiają się w  mazurski krajobraz choć wymagają dość pilnej renowacji.


Kolejnym punktem programu było zwiedzanie Reszla.
































Reszel to urocze małe miasteczko z pięknym ''zamkiem biskupów warmińskich - zbudowanym w latach 1350-1401. Po I rozbiorze Polski został zamieniony na więzienie. Dwa pożary w pierwszych latach XIX w. spowodowały zniszczenia m.in. wieży głównej. Obiekt został opuszczony na kilkanaście lat. W 1822 przekazano go gminie ewangelickiej, która poczyniła w min kolejne prace remontowe. Przebudowano skrzydło południowe na zbór, zmieniono elewacje m.in. dobudowano szczyt z sygnaturką. Rozebrano krużganki a w skrzydle wschodnim umieszczono szkołę. W 1931 dokonano odbudowy wież zamkowych, w salach utworzono muzeum. Gruntowny remont został przeprowadzony w latach 1976-1985. Obecnie w zamku znajduje się hotel, a miejscu dawnej kaplicy ewangelickiej powstała w latach osiemdziesiątych galeria sztuki współczesnej''

Sa tez i inne bardzo ciekawe rzeczy do obejrzenia w Reszlu ale deszcz uniemożliwił nam ich dokładne obejrzenie.
Trzeba będzie wrócić i obejrzeć sobie co następuje:
Reszel to schody, duuuuzo schodów w zamku i jeszcze więcej w rożnych wieżach i dzwonnicach,

21 sierpnia 1811 w Reszlu miał miejsce ostatni w Królestwie Prus, a także ostatni w Europie przypadek spalenia czarownicy na stosie. Ofiarą była Barbara Zdunk. Oskarżano ją jednak nie tylko o czary, ale przede wszystkim o podpalenie, bowiem w 1807 na zamku miał miejsce pożar, którego przyczyny pozostają niejasne. Proces trwał 3 lata. Sprawa winy budziła kontrowersje, jednak sąd w Królewcu zatwierdził wyrok. Przed spaleniem skazaną uduszono .... Urocze miasteczko nieprawdaż;-)

Potem była już wyprawa w nieznane mi tereny i owiane legenda miejsce czyli Bezławki (nazwa - miejscowości, wg mnie po prostu przecudna!). ''Bezławki (niem. Bäslack) Krzyżacy założyli w 1371 roku. Na wzgórzu postawili niewielki zamek. W latach 1402 - 1404 mieszkał w nim litewski książę Świdrygiełło, najmłodszy brat króla Władysława Jagiełły. Krzyżacy gościli go, bo sprzeciwiał się unii polsko - litewskiej. To właśnie ze Świdrygiełłą wiąże się legenda o świętym Graalu ukrytym w Bezławkach. Święty Grall to zaginiony kielich, którego Chrystus miał używać w czasie ostatniej wieczerzy. Ale legenda zaczyna się w XI-wiecznej Anglii. To tam znajdował się św. Graal. Stamtąd miał trafić na Litwę, a 200 lat później do Bezławek. W 1066 r. w bitwie pod Hastings zginął król Anglii Harold Godwinson. Jego dzieci opuściły królestwo, zajęte przez Wilhelma Zdobywcę.
Zabrały ze sobą św. Graala. Dzieci Harolda przez Litwę i Ruś Kijowską chciały dotrzeć do Bizancjum. Jednak 2 jego synów osiadło na Litwie. Tam też został święty Graal, który po latach trafił w ręce księcia Świdrygiełly. I wraz z nim przywędrował w 1402 roku do Bezławek.
Świdrygiełło pozostawił go wyjeżdżając. Kiedy latem 1520 oddziały tatarskie podeszły pod Bezławki, kielich miał zostać zamurowany w ścianie kościoła. Od tego czasu ślad po nim zaginął.

Tyle legenda. Samo miejsce jest bardzo tajemnicze i wspaniale działa na wyobraźnię nie tylko dziecięca,