Wyszukuje sobie zajęcia. Nie żeby nie było zupełnie co robić przy dwójce dzieci ale ja muszę mieć tzw projekt na każdy dzień inaczej czuję, że to dzień zmarnowany. Więc we czwartek to było szorowanie szczotką ryżową podłogi w naszym holu. Niełatwe zadanie, zajęło mi parę ładnych godzin, ale warto było!
Teraz kafelki, które są w rzeczywistości starą dachówką nabytą z Krakowa - lśnią jak nowe!
W piątek to było przejrzenie szaf. W efekcie sterta ubrań została wyeksmitowana z naszego domu do innego gdzie być może jeszcze się przyda! Odchudzone szafy wyglądają dużo lepiej a ja mam usprawiedliwienie na zakupy jakby co;-))
W tym czasie Maciek realizował swoje ''projekty'' czyli zainstalowanie luster w apartamentach:
A także nadzorował wykonanie komina w budynku, który od wiosny będzie pełnił funkcje
jadalni (na przeszklonej werandzie) i miejsc miłego wypoczynku przy kominku:
Dzisiaj za to podjęłam się rzeczy niebywale trudnej: dorównania mojej siostrze w pieczeniu tarty czekoladowej .
Maryna bowiem dołączyła do grona blogowiczów i prowadzi własny blog kulinarny!
http://mojalistazakupow.blogspot.com/
Oto moja tarta wg przepisu siostry choć lekko zmodyfikowana:
Tarcie towarzyszy Szuwarowka czyli nalewka wiśniowa z 2011 roku mego wyrobu!
Jestem bardzo z niej dumna choć można ją oczywiście trochę ulepszyć ale to moja własna i pierwsza!
Tarta w towarzystwie kawy illy zniknęła szybko ale uwaga: mam drugą, zrobiłam mniejsze tarty, ale za to dwie!!!
Taka sprytna jestem;-))
Bo przecież:jest weekend
i okrutne mrozy idą
a my jesteśmy rodzina łasuchów
no i moze jacyś goście mogą niespodziewanie wpaść.......
A to Kuby projekt;-)
Czyli balwanisko u góry oraz balwaniątko u dołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz